APEL - WTOREK - PRZEBACZENIE JAWNOGRZESZNICY

Łk 7, 36-50

1. W naszą ludzką duszę bardzo głęboko wpisane jest człowieczeństwo. Opis stworzenia świata - w swojej poetyckiej formie - wspomina, że Bóg ulepił człowieka z prochu ziemi i tchnął w jego nozdrza tchnienie życia. Prawda, która z tego opisu wynika jest taka, że człowiek, choć jest z tego świata - zbudowany z materii - podobny choćby do świata zwierząt - ma jednak w sobie coś boskiego. Jedni nazwą to wysoko zorganizowaną materią. Inni duszą, inni jeszcze sumieniem. Nie są ważne pojęcia - najważniejsze jest rozumienie, że człowiek to coś więcej niż skóra i kości.

2. To "coś" wyłazi z człowieka w najprzeróżniejszych momentach. Nie pozwala mu żyć byle jak. Dopomina się, by nosiciel owego "coś" żył godnie.

3. Papież Jan Paweł wielokrotnie wzywa, byśmy stawali się ludźmi sumienia. To znaczy, byśmy poddawali się sumieniu, od sumienia nie uciekali, sumienie właściwie traktowali.

4. W sumieniu wyróżnić można trzy władze, czy też lepiej trzy płaszczyzny działania sumienia. Najpierw jest to zdolność rozstrzygania, rozsądzania o tym co dobre i złe. Inaczej - dzięki sumieniu wiemy co jest właściwe a co jest błędne. Jest to zatem pewien drogowskaz pokazujący kierunek, czy rodzaj właściwego zachowania.

5. Drogowskaz jednak - wiemy o tym - nie ma w sobie żadnej mocy. Stoi sobie, wskazuje, ale nie ma mocy zmusić nas do działania. Potrzeba pewnej mocy, by pójść we właściwym kierunku, zdobyć się na właściwe zachowanie.

6. Taka moc to kolejna władza w sumieniu. Sumienie jest nie tylko drogowskazem, ale i konkretną siłą działającą na nasze życie. Sumienie nie tylko mówi co robić, ale z jakąś mocą pcha nas w kierunku dobra i hamuje, gdy zbliżamy się do zła.

7. Wreszcie sumienie dokonuje pewnego podsumowania - jest naszym sędzią. Choć dokładniej należałoby powiedzieć - jest prokuratorem, adwokatem i sędzią w jednej osobie.

8. Nagradza nas poczuciem dobrze spełnionego obowiązku, poczuciem, że nasze życie jest pełne, szlachetne - dające satysfakcję. Gdy przekraczamy nakazy sumienia - mówimy o jego wyrzutach. Czujemy się źle, podle. Nawet gdy nikt z ludzi nas nie przyłapał na czynie popełnianym wbrew sumieniu, ba - nawet gdy nie wierzymy w Boga - sumienie się odzywa. Mówi - źle zrobiłeś, nie tak, twoje życie ma wyglądać inaczej.

9. Jak sobie radzić z tym sumieniem. Trudna sprawa. Z księdzem gadającym na ambonie poradzić można sobie łatwo - w tył zwrot i wyjść z kościoła. Łatwo poradzić sobie z dobrze radzącym przyjacielem czy żoną, mężem - zatkać sobie uszy, albo jeszcze skuteczniej - dotknąć, zranić te osoby tak, by w bólu zamilkły. Będzie cisza i spokój. Książeczkę do nabożeństwa z katechizmem i rachunkiem sumienia można włożyć na dno szafy albo oddać na makulaturę.

10. To wszystko można zrobić, ale nie pomoże nam to uwolnić się od sumienia. Możemy wyjść z kościoła, ale sumienie pójdzie za nami. Możemy zamknąć usta przyjacielowi a sumienie mówić będzie dalej. Pozbędziemy się katechizmu a sumienie dalej będzie stać przed naszymi oczami Dzieje się tak dlatego, że sumienie nie jest czymś zewnętrznym w stosunku do nas, ale czymś co nosimy głęboko w sercu.

11. Cóż zatem robić! Odwieczny sposób człowieka to alkohol. Działa on niezawodnie. Po jego użyciu w sporych dawkach zawsze możemy być pewni, że przestaniemy odczuwać nakazy sumienia. W ogóle wszystko przestaniemy odczuwać. Niszcząc naszą świadomość - niszczymy też nasze sumienie. Środek jest niezawodny, ale ma jedną zasadniczą wadę - jest krótkotrwały. Kiedyś wreszcie człowiekowi przychodzi wytrzeźwieć - i sumienie odzywa się ze zdwojoną siłą. Pamiętać też należy o skutkach ubocznych - o zrujnowanym zdrowiu, zrujnowanym pożyciu małżeńskim, rozbitej rodzinie.

12. Może więc narkotyki - w sumie sprowadza się to wszystko do tego samego. Naprawdę nieistotne jest, w gruncie rzeczy, czy człowiek umiera na marskość wątroby, czy z przedawkowania ciągle za małej dawki narkotyku.

13. Można wreszcie postąpić jeszcze inaczej. Sumienie nie jest skałą - daje się formować. Jeśli człowiek systematycznie, metodycznie będzie postępować wbrew sumieniu, jeśli będzie deptać najmniejsze swoje ludzkie odruchy, jeśli wyłączy swoje myślenie, swoją refleksję - wtedy może się udać, wtedy sumienie zostanie zagłuszone - zabite. I jesteśmy już wolni. I bez żadnego problemu możemy skatować kogoś kijem. Pociąć komuś twarz żyletką, bo nie dał pięciu złotych, wyrzucić z pociągu, zgwałcić. Bez żadnego problemu, albo tylko z problemami natury technicznej. Jesteśmy wolni - odnieśliśmy zwycięstwo! Tylko czy naprawdę na tym polega zwycięstwo człowieka? Czy na tym polegać ma wolność?

14. A może nie walczyć z sumieniem? A może go posłuchać? A może poddać się sumieniu i w ten sposób prawdziwie zwyciężyć? Stać się prawdziwie wolnym człowiekiem?

15. Przed każdym z nas stoją podobne dylematy. Każdy z nas staje przed decyzją - co robić ze swoim sumieniem? Niezależnie, czy jesteś szanowaną głową rodziny - czy zagubionym rozbitkiem życiowym.

16. Słyszałem kiedyś opowiadanie prostytutki, która twierdziła, że nigdy nie mogła pójść do pracy bez dawki narkotyku. Sumienie jej nie pozwalało. Ostatnio wiele podróżuję - pomyślałem wtedy o prostytutkach stojących przy drogach - w deszczu, zimnie, palącym słońcu. Co te biedne kobiety muszą robić, by zagłuszyć sumienie? A co robi kierowca korzystający z takich usług? Co musi robić, by nie słyszeć sumienia? Czy powtarza sobie, że ma przed sobą szmatę a nie człowieka? Może wtedy łatwiej? Tylko, czy sam nie robi z siebie szmaty?

17. Celowo pozwalam sobie na brutalność moich słów i poruszanie takich brudnych tematów. Czynię to dlatego, że ewangelia porusza te sprawy. Słyszeliśmy, że do Jezusa przyszła prostytutka. Spójrzmy na reakcję Jezusa. Czy słyszymy słowa potępienia, czy słyszymy "ty szmato"? Czy odpycha ją, każe ją wyprowadzić? Nie - pozwala jej być z sobą. Swoją postawą wyraża wobec kobiety swoją całkowitą i bezwarunkową akceptację jej osoby. Nie - jej grzechu, ale jej człowieczeństwa, kobiecości i świętości. Jezus przebaczył!

18. W kobiecie przerwało to tamy blokujące jej sumienie i blokujące jej łzy. Zaczęła swoimi łzami obmywać stopy Jezusa i wycierać je włosami - rozpuszczonymi włosami nierządnicy. Budziło to niesmak, zgorszenie wśród otoczenia, ale nie w sercu Jezusa.

19. Spotkałem w życiu w ten sposób powracających grzeszników. Wiele razy w konfesjonale pojawiają się łzy i wiem, że wtedy nie należy wiele tłumaczyć, zachęcać - najwyżej płakać z płaczącym. Żałuję wtedy, że konfesjonał oddziela mnie od penitenta kratą, bo należałoby zrobić to co zrobiłby Jezus - przygarnąć i przytulić.

20. Ja sam pamiętam chwilę mego życia, gdy płakałem nad swymi grzechami. Wiem, ze nie można tych łez wywołać sztucznie, chwila musi sama dojrzeć. Wiem też jak błogosławiony jest taki płacz, jakie przynosi on uwolnienie i oczyszczenie.

21. Nie chodzi mi siostry i bracia o fizjologię - to że koniecznie muszą to być łzy - H20 + NaCl i kilka innych składników. Chodzi o to pęknięcie w duszy człowieka. Czasami rzeczywiście wyrazi się to łzami, ale najważniejsze są decyzje, postanowienia. Przypomnijmy sobie Przypowieść o Synu Marnotrawnym - słowa marnotrawnego syna, które oderwały go od świń i kazały wrócić do domu. Słowa - Wstanę i pójdę do mojego ojca. Nie czytamy w tej przypowieści o łzach, ale na pewno mamy do czynienia z decyzjami.

22. Czy możemy sobie wyobrazić, że nierządnica - ta która dotykała Jezusa, całowała Jego stopy i słyszała jak jej przebacza - wróci do swego zawodu?

23. Warto w tym momencie postawić nam wszystkim pytanie: Czy w twojej duszy coś pękło, czy zapłakałeś już nad swoimi grzechami. Czy z Twoich oczu popłynęły łzy. Czy dostąpiłeś łaski nawrócenia?

© 2000 - ks. Zbigniew Paweł Maciejewski
Chrześcijański Serwis Promocyjny
Chrześcijański Serwis Promocyjny
statystyki stron

[DAWID]