ks. Zbigniew Paweł Maciejewski

06 czerwca 2002, czwartek (Mk 12,28b-34)

Izajasz i Boże Ciało.

Jesteśmy zdolni do całopaleń i ofiar składanych Bogu. Jesteśmy zdolni zwłaszcza wtedy, gdy inni na nas patrzą. Ewangelia przypomina jednak, że potrzeba czegoś innego, czegoś czego nie widać, czego nie można wypreparować, zważyć, zrobić zdjęcia. Potrzeba miłości.

Już ustami proroka Izajasza skarżył się Bóg: "Co mi po mnóstwie waszych ofiar? - mówi Pan. Syt jestem całopalenia kozłów i łoju tłustych cielców. Krew wołów i baranów, i kozłów mi obrzydła. Gdy przychodzicie, by stanąć przede Mną, kto tego żądał od was, żebyście wydeptywali me dziedzińce? Przestańcie składania czczych ofiar! Obrzydłe Mi jest wznoszenie dymu; święta nowiu, szabaty, zwoływanie świętych zebrań... Nie mogę ścierpieć świąt i uroczystości. Nienawidzę całą duszą waszych świąt nowiu i obchodów; stały Mi się ciężarem; sprzykrzyło Mi się je znosić! W puencie tej wypowiedzi mowa jest o potrzebie nawrócenia, przemiany, oczyszczenia, wolności od grzechu.

Te słowa Izajasza można przełożyć na współczesne pojęcia. Być może Bóg dzisiaj woła: "Co mi po waszych pieniądzach składanych na tacę, co mi po waszych zamawianych Mszach Świętych. Kto was prosił byście wydeptywali drogę do Kościoła? Nienawidzę waszych procesji, pieśni, nabożeństw i uroczystości - stały mi się ciężarem." Może to by były takie słowa, może nieco inne. Na pewno jednak taka sama byłaby puenta - niezmienna od wieków: "Obmyjcie się, czyści bądźcie! Usuńcie zło uczynków waszych sprzed moich oczu! Przestańcie czynić zło! (...) Choćby wasze grzechy były jak szkarłat, jak śnieg wybieleją; choćby czerwone jak purpura, staną się jak wełna." (Iż 1,16.18b) Bóg jest zainteresowany przede wszystkim naszym sercem.



[DAWID]