ks. Zbigniew Paweł Maciejewski
8 grudnia 2002, niedziela (Mk 1,1-8)
Ludzkość pogrąża się w szaleństwie grzechu. Ile jednak można sycić się zmysłowością, pychą, konsumpcją? Grzech pociąga, ale szybko nuży. Napełnia, ale nie nasyca. Czujemy się jak po kilku talerzach jakiejś lichej, wodnistej zupy - mamy ją w przełyku a chce nam się jeść.
Dlatego przyjdzie opamiętanie - ludzie pragną duchowości i będą jej szukać. Sami wrócą, gdy zwymiotują ten cały styropianowy świat, w którym żyją.
Wtedy, trzeba im wskazać, gdzie mają szukać, albo jeszcze lepiej, być przy nich, gdy sami szukać będą. Prawda samodzielnie odnaleziona łatwiej zaprzyjaźnia się z człowiekiem.
Powrót do Boga ma często swój przystanek, który nazywa się "dno upadku". Dopiero boleśnie spadając na dno człowiek potrafi się otrząsnąć i powiedzieć - nawracam się - tak dłużej żyć nie można.
Oczywiście pozostanie grupa, która przez całe życie walić będzie głową w dno - mam nadzieję, że do niej nie należysz.