ks. Zbigniew Paweł Maciejewski

2 lipca 2002, wtorek (Mt 8,23-27)

Nie mów za dużo słów.

Wielokrotnie czujemy się tak jakbyśmy płynęli małą łodzią po rozszalałym morzu. Myśląc wtedy o Bogu czujemy i myślimy, że śpi. Wołamy do niego i... tu są dwie możliwości.

Można tak jak uczniowie krzyczeć: "Panie, ratuj, giniemy!" (Mt 8,25b) Narazimy się jednak na zarzut małej wiary. By tak się nie stało, i to jest ta druga możliwość, wołajmy tylko dwa słowa: "Panie ratuj".

Różnica wiedzy tymi modlitwami polega nie na słowach. Gdy mówimy do Jezusa "ratuj" wyznajemy swój stan i wielkość Jezusa, który zdolny jest nas ratować. Gdy dodajemy "giniemy" oznacza to, że spodziewamy się klęski, zatopienia łodzi, zatopienia nas, zatopienia Jezusa, zatopienia wszystkiego.

Tymczasem z Jezusem można mieć różne przygody, ale w ostatecznym rachunku nigdy nie zginiemy. On mówi: "Moje owce słuchają mego głosu, a Ja znam je. Idą one za Mną i Ja daję im życie wieczne. Nie zginą one na wieki i nikt nie wyrwie ich z mojej ręki." (J 10,27-28)



[DAWID]