ks. Zbigniew Paweł Maciejewski
5 lutego 2002, wtorek (Mk, 5, 21-43)
W lecącym samolocie, doszło do potężnych turbulencji - pasażerowie zaniepokojeni tym co się działo wysłali do kabiny pilotów księdza obecnego na pokładzie. Ten usłyszał od załogi przerażające słowa: "księże, spadamy, niech się ksiądz modli, tylko cud może nas uratować." Ksiądz wrócił do pasażerów i powiedział: "giniemy - nie ma już żadnych szans".
Ten żart, bardzo uszczypliwy wobec księży, jest jednocześnie ilustracją postaw wielu chrześcijan, którzy wierzą w Boga, spełniają praktyki, ale nie wierzą, że Bóg może być konkretnie obecny w ich życiu ze swoją mocą, że może ich uratować, że stać się może cud.
Tymczasem Bóg jest Bogiem cudów. Słyszymy jak w dzisiejszej Ewangelii cudownie zostaje uzdrowiona kobieta chora od dwunastu lat. Więcej - słyszymy, że Jezus dokonuje wskrzeszenia.
Potrzeba nam wiary, że to nie jest tylko odległa historia, ale coś, co wydarzyć się może i dzisiaj. Każdy z nas nosi w sobie chorobę i śmierć. Często fizyczną a zawsze duchową - bo nikt nie jest wolny od grzechu, który przynosi zniszczenie i śmierć. Dlatego zawsze potrzebujemy uzdrowienia, potrzebujemy zmartwychwstania.
Różnie bywa z uzdrowieniem fizycznym - nie znamy woli Bożej, która jednych uzdrawia a drugich nie. Znamy jednak wolę Bożą dotyczącą ludzkiego serca - ma być one czyste. Dlatego jeśli prosimy o oczyszczenie, o przebaczenie grzechów, o wewnętrzne uzdrowienie, możemy być pewni, że stanie się cud. Zmartwychwstajemy z duchowej niemocy, zostajemy opatrzeni Bożym miłosierdziem, jesteśmy leczeni.
I to jest cudowne: nie notka o Chrystusie z encyklopedii, ale uzdrawiające i przemieniające z Nim spotkanie.