ks. Zbigniew Paweł Maciejewski

12 lutego 2002, wtorek (Mk, 7, 1-13)

Szukamy obłudnika.

Do wielu rzeczy zdolny jest człowiek. Fragment Ewangelii, który słyszeliśmy pokazuje jak ze świętej rzeczy jaką jest religia można zrobić karykaturę. Prawdę Objawienia zamienia się na ludzkie pomysł, Dzieła Boże na człowiecze podróbki, szczegół staje się istotą, istota usuwana jest na margines albo w ogóle znika. Z zapałem studiuje się Święte Księgi, by precyzyjnie... ominąć ich wskazania.

Tak wyglądała religia żydowska w wydaniu niektórych faryzeuszy - co tak bardzo oburzało Jezusa. Współcześnie tak może wyglądać islam, hinduizm, buddyzm. To łatwo przełknąć - prawda? Można jednak, niestety, zrobić karykaturę i z chrześcijaństwa, nawet w jego katolickim wydaniu.

Jeśli na Wielkanoc więcej ludzi święci jaja niż wieczorem święci zmartwychwstanie Chrystusa to coś tu jest nie tak. Jeśli ktoś się deklaruje jako chrześcijanin a oburza na jakiekolwiek wymagania związane z chrześcijaństwem to budzić to może zdziwienie. Jeśli wieszam na ścianie krzyż a ten, który na nim wisi nie ma w moim życiu nic do powiedzenia, to mamy do czynienia nie z wiarą tylko z karykaturą, która jest antyświadectwem i budzi zgorszenie.

"Słusznie prorok Izajasz powiedział o was, obłudnikach, jak jest napisane: Ten lud czci Mnie wargami, lecz sercem swym daleko jest ode Mnie." (Mk 7,6) Wielu ludzi słysząc te słowa powie: "święta racja". Następnie wychyli się przez okno i pokaże palcem tuzin obłudników. Włączy potem telewizor a tam będą już mendle i kopy.

Chodzi jednak o to, by umieć spojrzeć na samego siebie. Posłuchać tego, co pojawia się na naszych wargach i tego, co gra w naszym sercu. Czy to jest ta sama melodia, czy jest to ten sam śpiew?



[DAWID]