ks. Zbigniew Paweł Maciejewski
18 lutego 2002, poniedziałek (Mt 25,31-46)
Quid quid agis, prudenter agas et respice finem. Tak mawiali starożytni Rzymianie. Dziś łacina znana jest marginalnie, ale przysłowie nie straciło nic na swej aktualności, więc warto je znać i powtarzać w polskiej wersji językowej, czyli: Cokolwiek czynisz czyń mądrze i patrz na koniec.
Dzisiaj gubi się najbardziej podstawowe prawdy. Przed pierwszą Komunią pięknie recytujemy, że każdego człowieka czeka śmierć, sąd o potem piekło albo niebo. Gdy dorośniemy jednak to żyjemy tak, jakbyśmy z całej siły próbowali tej prawdzie zaprzeczyć.
Zaprzeczanie prawdy nie niszczy prawdy. Mocne zaciskanie oczu nie sprawi, że sąd i piekło przestanie istnieć. Eschatologiczna perspektywa każdego człowieka jest niezmienna od wieków: śmierć, sąd a potem jedni na lewo, drudzy na prawo. Albo jest się owcą albo kozłem. Opis sądu ostatecznego to malarski obraz pełen symboli, ale kryje on prawdę. Prawdę, którą łatwo odkryć. Każdy z nas zda sprawę ze swojego życia. Każdy z nas zbierze to, co zasiał. Każdy z nas tak się wyśpi jak sobie pościele. Tyle każdy z nas będzie wart, ile będzie w nim miłości.
Zerwaliśmy w naszym życiu z myśleniem przyczynowo-skutkowym. Wydaje nam się, że możemy być podli i to się nam upiecze, możemy być niesprawiedliwi i nikt się za krzywdzonymi nie wstawi. Wydaje się, że możemy być podli, i nikt nie będzie tego pamiętał.
To nie tak. Możemy ujść ludzkim sądom. Tu na ziemi, pewne sprawy ulegają przedawnieniu. Jest jednak Bóg, który jest niezmienny i bierze w obronę uciśnionego. Jeśli wydaje ci się, że można włożyć rękę do ognia i cieszyć się dobrym samopoczuciem to jesteś w wielkim błędzie. Gdziekolwiek przykładasz ręki, przykładaj ją mądrze i patrz na koniec.