ks. Zbigniew Paweł Maciejewski

27 lutego 2002, środa (Mt 20,17-28)

Prawdziwa wielkość.

Czasami apostołów i uczniów chodzących z Jezusem nazywano pierwszym seminarium. Mnie po wysłuchaniu dzisiejszej ewangelii nasuwa się inne skojarzenie - poprawczak. Pewnie nie byli to kryminaliści, choć należałoby sprawdzić księgowość Mateusza, gdy zasiadał jeszcze w komorze celnej, oraz zbadać, czy Piotr odcinając ucho sługi arcykapłana nie przekroczył granic obrony koniecznej.

To Jezusowe towarzystwo trzeba było ciągle poprawiać, wychowywać. Dzisiaj na przykład chciało im się montować rząd. Jakub i Jan mieli być premierem i wicepremierem. Pozostałych dziesięciu bardzo się tym oburzyło. Widzieli niestosowność tej propozycji, czy uważali siebie za lepszych kandydatów na te stanowiska?

Mogły Jezusowi opaść ręce, bo wspomniany incydent miał miejsce po zapowiedzi jego męki, śmierci krzyżowej i zmartwychwstania. Apostołowie byli na to jakby głusi. Zrozumieli to dopiero później. Formacja seminarium czy resocjalizacja poprawczaka powiodła się.

A jak jest z nami? Czy pamiętamy o tym, że jedyna perspektywa wywyższenia w Kościele i świecie to ukrzyżowanie siebie? "Kto by między wami chciał stać się wielkim, niech będzie waszym sługą. A kto by chciał być pierwszym między wami, niech będzie niewolnikiem waszym, na wzór Syna Człowieczego, który nie przyszedł, aby Mu służono, lecz aby służyć i dać swoje życie na okup za wielu." (Mt 20,26b-28)



[DAWID]