ks. Zbigniew Paweł Maciejewski

13 marca 2002, środa (J 5,17-30)

Ojciec.

"Boga nazywał swoim Ojcem" (J 5,18) - to był ten grzech, ta herezja, za którą Żydzi chcieli zamordować Jezusa. To była rewolucja, kopernikański przewrót w pojmowaniu Boga.

To było dwa tysiące lat temu - Żydzi nie mogli tego pojąć. A jak jest dzisiaj? Czy ten przewrót już się dokonał, czy w naszych sercach żywa jest prawda o tym, że Bóg jest naszym Ojcem?

Na pozór jest to oswojony termin, nikogo nie razi, mamy go ciągle na ustach, choćby wypowiadając słowa modlitwy: "Ojcze nasz". Uczymy się tej prawdy na katechezie, słyszymy o niej na kazaniu. Nikt nikogo za nazywanie Boga ojcem nie zamierza ukrzyżować.

A jednak czegoś brakuje. Ten brak znajdujemy nie w deklaracjach i słowach, ale życiowych postawach. Brakuje nam dalej synowskiego stosunku do Bogu - zaufania, rodzinnej, intymnej z Nim zażyłości. Odbieramy Go ciągle bardziej jako surowego sędziego po drugiej stronie barierki, niż miłosiernego Ojca, który wybiega do nas, by przytulić do serca.

Czy rewolucją, czy ewolucją - to nie ma znaczenia - trzeba to zmienić. A zmienić warto, by zakosztować pełnej słodyczy Boga.



[DAWID]