ks. Zbigniew Paweł Maciejewski

15 marca 2002, piątek (J 7,1-2.10.25-30)

Miłość w soczewce i otwarta klatka.

Jezus otrzymał nowe imię. Imię, które było reakcją Jego wrogów, na Jego nauczanie. Mówiono o Nim - Ten-którego-usiłują-zabić. Jezus nosił w sobie wyrok śmierci.

Nie myślmy jednak, że to był przypadek, że to był wypadek przy pracy, że miało być inaczej. Jezus wiedział co go czeka, że będzie odrzucony, że będzie cierpiał, że umrze na krzyżu.

Wiedział o tym i przyjmował to nie jak fatalny, nieunikniony los, który spada na człowieka, ale jako konsekwencje swojego wyboru.

Był to bowiem Jego wybór - przyjść na świat, nauczać a potem dać swoje życie za zbawienie świata. Nikt nie zabrał Mu życia - On sam je oddał. To była Jego wolność. Ta wolność jest źródłem niesamowitej wartości i mocy tego czynu. Tu skupia się jak w soczewce cała miłość Jezusa do człowieka. I ta skupiona w soczewce Jego śmierci miłość przepala nam więzy - czyni nas wolnymi.

Czy jednak rzeczywiście jesteśmy wolni? I tak, i nie. Przywołajmy inny obraz - ptaka w klatce. Słyszałem, że pewne gatunki ptaków - wychowane w niewoli, w klatkach, nie reagują na otwarcie klatki. Nie uciekają, przeciwnie - kulą się ze strachu w przeciwległym kącie.

Dokładnie to samo może nam się przytrafić. Śmierć Jezusa otworzyła nam drzwi - dała wolność. My jednak nie wybieramy wolności, zostajemy mimo otwartych drzwi w więzieniu naszych grzechów. Tulimy się ze strachu i nawet patrzeć nie chcemy na drogę do wolności.



[DAWID]