ks. Zbigniew Paweł Maciejewski
17 marca 2002, niedziela (J 11,1-45)
Wielu komentatorów tego fragmentu Ewangelii na pierwszy plan wysuwa Boską moc Jezusa, która dokonuje niebywałego cudu - wskrzesza człowieka od czterech dni spoczywającego w grobie. Do mnie osobiście jednak bardziej przemawia inny aspekt tej historii - ludzki rys Jezusa. Uderza mnie ludzka normalność Jezusa.
Prawda o Jezusie mówi o Jego boskiej i ludzkiej naturze - był prawdziwym Bogiem i prawdziwym człowiekiem. Ta prawdziwość człowieczeństwa "wyłazi" z niesłychaną ekspresją z dzisiejszego fragmentu.
Czytamy w nim, że Jezus miłował Martę, Marię i Łazarza. Czytamy, że nazwał Łazarza przyjacielem. Czytamy, że Jezus się wzruszył, rozrzewnił, zapłakał. Zwłaszcza te łzy nad grobem przyjaciela są dowodem jego człowieczeństwa i normalności.
Jak to dobrze, że Jezus miał serce, że posmakował ludzkich uczuć i tragedii. Mamy przez to pewność, że nas rozumie i przez to zrozumienie, doświadczenie naszego losu, jest nam bardzo bliski.