ks. Zbigniew Paweł Maciejewski

31 marca 2002, niedziela (J 20,1-9)

Wschodzące Słońce.

Można wierzyć, że Jezus był niezwykłą postacią, że czynił cuda, nawet wskrzeszał umarłych, ale to jeszcze za mało. Można być poruszonym do głębi Jego niezwykłą nauką - o miłości, dobru i prostocie, ale to jeszcze za mało. Potrzeba jeszcze kropki nad "i", dopełnienia, puenty, która stawia wszystko w innym świetle.

Ów drugi uczeń biegnący do grobu (czyli sam Jan - autor Ewangelii) był najbliższym świadkiem wszystkim słów i czynów Jezusa. Ewangelia mówi jednak, że dopiero, gdy wszedł do pustego grobu i zobaczył leżące luźno płótna, którymi owinięto ciało Jezusa - uwierzył. Uwierzył, bo zrozumiał, że Jezus zmartwychwstał.

Zmartwychwstanie jest dopełnieniem naszej wiary. Bez zmartwychwstania życie i działalność Jezusa byłaby tylko epizodem w dziejach świata. Epizodem, który szybko by zbladł i uległ zapomnieniu. Byłby to krótki błysk światła, który na chwilę tylko przerwał mroki nocy.

Dzięki zmartwychwstaniu Jezusa jego słowa i czyny stają się obecne dla każdego człowieka i w każdym czasie. To już nie błysk fajerwerku, ale Wschodzące Słońce, które nigdy nie zajdzie.



[DAWID]