ks. Zbigniew Paweł Maciejewski

2 października 2002, środa (Mt 18, 1-5.10)

Brama do nieba.

Wejście do nieba jest niskie. Nie wjedzie się tam konno ani powozem. Nie wejdzie się tam nawet pieszo, ale z zadartym nosem. Jedyny sposób to kolana i pochylona głowa. To oczywiście obraz, który wyraża duchową treść - chodzi o pokorę.

Bóg sprzeciwia się pysznym i wielkim. To nie dla nich przygotował raj. Interesuje go to, co małe i bezbronne. Widzi tego, kto wyciąga do Niego ręce i mówi "tata pomóż, nie daję sobie rady, potrzebuję Ciebie".

Bóg bierze na ręce i niesie. Tak jak pasterze zranioną owce.

A z tym wejściem do nieba to przesada - to nie jest jak mówiłem na początku. Tak naprawdę nie jest to żadna wąska i niska furtka, ale szeroka i stale otwarta brama. Problem jednak leży w tym, że wielu ludzi, wielu wielkich i pysznych, nie pofatyguje się nawet w okolice nieba. Po co więc zagradzać drogę tym, którzy nie mają aspiracji wchodzić do środka?



[DAWID]