ks. Zbigniew Paweł Maciejewski

29 stycznia 2002, wtorek (Mk, 3, 31-35)

I nam się może dostać.

Dostało się najbliższej rodzinie Jezusa. Przyszli do niego, bo uwierzyli w to, co ludzie o nim gadali, że "odszedł od zmysłów" (Mk 3,21b). Szli zatem, aby go powstrzymać. Byli zwyczajnie w błędzie. Jaka jednak dla nas z tej całej historii wynika nauka?

Oczywiście ta, która wypowiedział Jezus: "Oto moja matka i moi bracia. Bo kto pełni wolę Bożą, ten Mi jest bratem, siostrą i matką." (Mk 3,34b-35) Po drugie uczy nas to wydarzenie prostej prawdy, by nie słuchać plotek, bo można się na ich słuchaniu nieźle przejechać.

Ja jednak chciałbym zwrócić uwagę na cos innego. Reprymenda spotkała najbliższych krewnych Jezusa. Nie pomogło, że były więzy krwi, że była zażyłość, bliskość. To, co mogło by zmienić sposób reakcji niejednego człowieka nie wpłynęło na zachowanie Jezusa. Był błąd, został dostrzeżony a "autorzy" dostali nauczkę. Nie znaczy to, że zostali przekreśleni, że już nie mogą się poprawić - to zupełnie już inna historia. To jedynie, co chcę powiedzieć, to fakt, że rzecz została nazwana po imieniu i nie miało znaczenia, że była to rodzinka.

I już jesteśmy w domu - doszliśmy do sedna. Czy my - katolicy, szczególnie duchowni, ale także świeccy, nie czujemy się jak taką uprzywilejowaną "rodzinką" Pana Boga. Czy nie można nas złapać, przynajmniej w pewnych momentach, na poczuciu wyższości, wobec innych, którzy "nie są tak blisko jak my"? I czy nie ma w nas niezdrowej poufałości wobec Pana Boga, który staje się "braciakiem", kumplem, któremu można wejść na głowę?

I wtedy cenna byłaby trzeźwa myśl, że ani dumne miano "katolik" nic nie znaczy, ani to, że kiedyś nas ochrzczono, ani to, że regularnie składamy ofiarki na kościół - wobec zasadniczego pytania - czy "tu i teraz" pełnimy wolę Pana Boga? Nie pełnienie woli Bożej "tam i kiedyś", ale "tu i teraz" czyni nas bratem i siostrą, i matką Jezusa.



[DAWID]