SOBOTA - DOROŚLI - POWITANIE OBRAZU

czytania z II niedzieli wielkanocnej A

1. Pierwsze słowa jakie padają są zwykle najważniejsze. Chcę wypowiedzieć je z całą rozwagą, zastanowieniem i przekonaniem: Nie lękajcie się! Bóg was kocha. Pokój wam.

2. Staję przed wami nie jako nauczyciel, ale jako świadek. Chcę dzielić się moją wiarą, doświadczeniem, ale też umocnić się wami, waszą obecnością, waszą wiarą. Głęboko wierzę, że w każdym z was złożone jest wielkie bogactwo, ukryte może gdzieś głęboko, zakopane, ale przecież rzeczywiste, mogące być świadectwem Bożej miłości i mądrości.

3. Nie chcę się nad nikogo wywyższać, nie mam do tego żadnego tytułu. Staję przed wami jako normalny, prosty człowiek, który miał swoje dzieciństwo, młodość, swoją rodzinę w której się wychował, problemy, które przeżywał i przeżywa nadal.

4. Pamiętam dobrze moje dzieciństwo. Przez kilka pierwszych lat mego życia wychowywałem się w suterenie. Pamiętam zawilgocone ściany i okna - wysoko pod sufitem, gdzie widzieć mogłem, zadzierając głowę, ludzkie nogi od stóp do kolan - nie wyżej. W sposób naturalny budowało to moją pokorę. Doświadczyłem biedy - tej gomułkowskiej z lat sześćdziesiątych, mało dokuczliwej, ale beznadziejnie szarej. Bieda była dalszą lekcją pokory, ale też nauczyła mnie dziękczynienia za to co miałem - dziękczynienia za 50 groszy na dropsa, za cząstkę pomarańczy na święta czy plasterek cytryny.

5. Dziękuję Bożemu miłosierdziu za moich rodziców. Prostych, ale i niezwykłych. Ciężko pracujących, do wszystkiego dochodzących własnymi rękami i ... to najważniejsze - kochających.

6. Dziękuję Bożemu miłosierdziu za szkołę, za nauczycieli, szczególnie za moją pierwszą panią - nauczyła mnie czytać i pisać - otworzyła mnie tym samym na świat książek, dziecięcych marzeń i planów. Dziękuję, że nauczyła mnie co to jest ojczyzna - zrobiła to w cudowny sposób na jednaj z lekcji - i nauczyła mnie ją kochać.

7. Dziękować mógłbym jeszcze wiele, ale chcę podziękować już tylko za jedno - chcę podziękować za wiarę. Jest za co - był czas mej młodości gdy zgubiłem się w życiu, odsunąłem od Boga, zacząłem żyć na własny rachunek. Sam sobie sterem, żeglarzem, okrętem, a może nawet oceanem. Bóg mnie jednak nie opuścił, odnalazł, przebaczył, choć mówiłem: Boga nie ma. Choć od lat nie znałem uczciwej spowiedzi. Choć z modlitw nie potrafiłem z pamięci odmówić nawet Zdrowaś Maryjo. Dlatego mogę za świętym Pawłem powtórzyć: "Dzięki składam Temu, który mię przyoblekł mocą, Chrystusowi Jezusowi, naszemu Panu, że uznał mnie za godnego wiary, skoro przeznaczył do posługi mnie, ongiś bluźniercę, prześladowcę i oszczercę. Dostąpiłem jednak miłosierdzia, ponieważ działałem z nieświadomością, w niewierze. A nad miarę obfitą okazała się łaska naszego Pana wraz z wiarą i miłością, która jest w Chrystusie Jezusie." (1Tm 1,12-14)

8. Bóg mi przebaczył. Pamiętam z tego czasu jak bardzo moje serce wypełnione było żarem miłości. Tak bardzo chciałem kochać. Chciałem wtedy kochać, ale i teraz - obecnie - chcę kochać i będę kochać - bo w tym wyraża się sens ludzkiego życia. Niezależnie czy jest się księdzem, samotnym kawalerem, porzuconą kobietą, szczęśliwym małżeństwem czy osieroconym dzieckiem.

9. Czas mojej słabości w wierze nauczył mnie także zrozumienia i szacunku dla tych, którzy przeżywają w wierze trudności, którzy wątpią, dla których wiara staje się zbyt trudna. Rozumiem ich i jestem z nimi. Są mi bliscy.

10. Boże miłosierdzie pozwoliło mi zostać księdzem. Żadna zasługa, dar! Dar trudny - nieraz gryzłem palce i płakałem, ale i dar niezwykły - dający poczucie szczęścia i wielkiego spełnienia.

11. Dlatego cieszę się, że mogę być tu z wami. Oczekując wielkich rzeczy, wielkich nawróceń, wielkich oczyszczeń, wielkich powrotów do Boga i do ludzi. Powrotów do miłości. Może to się zdarzyć. I zdarzy się. Wielkie rzeczy dziać się będą w waszych sercach, rodzić na modlitwie, owocować w konfesjonale.

12. Bóg jest bogaty w miłosierdzie. Przed ośmiu laty poznałem na wakacyjnych rekolekcjach dziewczynę - była wtedy licealistką. Z wielką gorliwością przeżywała rekolekcje - kolejne dni. Dużo się modliła, czytała Biblię, rozmyślała. I stało się to, co stać się musiało - doznała głębokiego nawrócenia. Pamiętam ten wieczór, gdy przybiegła zdyszana prosząc o spowiedź. Po spowiedzi - pamiętam dokładnie brzmienie tego głosu - powiedziała: "Księże - jak mi dobrze". Dobrze jest człowiekowi, gdy się nawraca. Dobrze jest, gdy spotyka Boga, gdy wyznaje swe winy. Nawrócenie owej dziewczyny było trwałe. Nie był to wakacyjny poryw młodzieńczej egzaltacji. Śledziłem jej losy. Widziałem zaangażowanie w życie Kościoła. Widziałem jej uczestnictwo w modlitewnych i apostolskich grupach. Przed ponad rokiem skończyła studia, rozpoczęła pracę. Ostatnią wiadomość jaka dotarła do mnie to jej decyzja o zwolnieniu się z pracy i wstąpieniu do zakonu. Znalazła się w Karmelu - odeszła z tego świata. Wolna decyzja dorosłej, samodzielnej i odpowiedzialnej dziewczyny. Zresztą już nie dziewczyny a kobiety.

13. Nie jest celem opowiedzenia tej historii wzywanie nas do pójścia do zakonów. Nie o to chodzi. Wzywam natomiast nas wszystkich do pójścia za Chrystusem - zdecydowanego i bezkompromisowego. A on już sam później ustali, czy masz być zakonnikiem, żoną, samotną nauczycielką, uczciwym politykiem czy kimkolwiek innym.

14. Nasze misje odbywać się będą przed obrazem Jezusa Miłosiernego. To nie wystawa dzieła sztuki, ten obraz ma działać nie swoim pięknem, artyzmem. Tu działać mają Boże obietnice.

15. W dzienniczku s. Faustyny znajdujemy takie słowa Jezusa: "Podaję ludziom naczynie, z którym mają przychodzić po łaski do źródła miłosierdzia. Tym naczyniem jest ten obraz z podpisem: Jezu ufam Tobie." (nr 327)

16. Bóg jest bogaty w miłosierdzie a obraz ma być naczyniem, które pomoże Ci napić się, ugasić pragnienie, ukoić ból. Nie zatrzymujmy się na obrazie - nie adorujmy kubka czy talerza, patrzymy w głąb - w przepaści Bożego miłosierdzia.

17. Wielkim twoim zwycięstwem i owocem misji byłoby, gdybyś przed tym obrazem... ukląkł... spojrzał na swoje życie... zapłakał pod ciężarem grzechów... zawołał: Jezu ufam Tobie... i zapłakał jeszcze mocniej, ale już innymi łzami - łzami szczęścia, pokoju, bezpieczeństwa.

18. Jak bardzo pragnę, byś spotkał się z miłością. Miłością Jezusa.

19. Słyszeliśmy w drugim czytaniu, że Bóg "na nowo zrodził nas do żywej nadziei". Bracie, siostro - jest nadzieja - zielona i kwitnąca, jak pierwsza trawa na łące, jak kwitnąca jabłoń, jak majowy deszcz, jak śpiew ptaków, jak uśmiech małego dziecka. Widziałeś kiedyś uśmiech małego dziecka? Jasne, że widziałeś. A przypomnij sobie swoją reakcję Tak... dobrze... ty także się wtedy uśmiechnąłeś a może nawet zakręciła się w Twoim oku łza wzruszenia.

20. Jesteśmy może przygnębieni szarością dnia, przygniecieni wielkością ciężaru życia, zalęknieni. Może tak jak apostołowie w wieczerniku przeżywamy wielkie zagubienie. Przychodzi do nas Jezus, by tchnąć na nas swojego Ducha, by rozpalić naszą nadzieję, by dodać życia do lat, by życiu nadać barwę. Może się dokonać wielka przemiana naszych i już się ona dokonuje.

21. Pierwsze czytanie mówi jak wyglądało życie pierwszych apostołów. Jest tu i nauka dla nas. Biblia mówi, że "Bracia trwali w nauce apostołów i we wspólnocie, w łamaniu chleba i w modlitwie." (Dz 2,42) W czasie naszych misji gromadzić się będziemy w naszej wspólnocie, by słuchać misyjnego przepowiadania Słowa Bożego, będziemy wspólnie łamać chleb - czyli celebrować Eucharystię. Jest to jednak zbyt mało, by doczekać się obfitego owocu - trzeba jeszcze modlitwy. Gorącej szczerej modlitwy. Tej domowej, czy tej tu w kościele przed obrazem. Modlitwy, która wyleje całą naszą duszę przed Bogiem, modlitwy, która będzie zmaganiem się z Bogiem, targowaniem. Modlitwy, która nie będzie pustą formułą, ale żywą treścią. Modlitwy, która nie dobiera pięknych słów, ale woła mocą serca.

22. Do każdego z nas przychodzi Bóg. Bóg bogaty w miłosiedzie, hojny w łaskę, życzliwy dla każdego, skory do przebaczenia. Wyjdź mu na spotkanie.

© 2000 - ks. Zbigniew Paweł Maciejewski
Chrześcijański Serwis Promocyjny
Chrześcijański Serwis Promocyjny
statystyki stron

[DAWID]