Rekolekcje dla nauczycieli

Nieznany Bóg
Obraz Boga
Miłosierdzie Boga

Nieznany Bóg

[do początku]

1. dzień rekolekcji

Należymy do chrześcijańskiego narodu o ponad tysiącletniej tradycji. Chlubimy się tym. Czasami z dumą mówimy o sobie: my - chrześcijanie - katolicy. Za obrazę uznalibyśmy, gdyby ktoś powiedział, że nie jesteśmy godni nosić tego miana.

Nie kwestionuję naszej wiary - daleki jestem od tego. Nie jestem tu zresztą po to, aby sądzić - ale zapytajmy się na progu tych kolejnych rekolekcji w naszym życiu - jaka jest ta nasza wiara? Wierzymy - to prawda, ale w co wierzymy? Wyznajemy wiarę w Boga, ale jaki jest ten Bóg? Co my o nim wiemy?

Chcę postawić tezę, że dla wielu ludzi, także tych wierzących, chodzących do kościoła, Bóg pozostaje kimś nieznanym. A zatem ich wiara musi z konieczności być wielce ułomna - wierzyć w Boga, którego się nie zna? Wiara może być ślepa, zabobonna, ciemna, bezmyślna.

Człowiek ma takie czy inne wyobrażenie Boga, ale często ten nasz obraz Boga jest przez naszą ślepotę i niewiedzę wybrakowany, wypaczony. Niewiele mający wspólnego z prawdą.

Wielu ludzi rozstaje się z wiarą, odchodzi od Boga. Ten proces nie jest widoczny jeszcze tak bardzo w Polsce, ale na zachodzie widać wyraźnie odpływ ludzi - przynajmniej od instytucji, za jaką uznaje się Kościół.

Ale czy rzeczywiście jest to odejście od wiary, czy rzeczywiście jest to odejście od Boga? A może jest to odejście od karykatury wiary, odejście od wykrzywionego obrazu Boga? I bywa, że ci sami ludzi, którzy zarzucili religijne praktyki, poznają prawdę o Bogu i wracają do Kościoła. Ale ich wiara wtedy staje się dynamiczna, radosna, pełna entuzjazmu. Jednocześnie jest świadoma, racjonalna, silna. I nie ma nic wspólnego z zabobonem, magią.

Wspomniany zachód przeżywa upadek religijności, masowe odchodzenie z Kościoła a jednocześnie przeżywa renesans religijności. Powstają rozmaite grupy, wspólnoty, w których przeżywana wiara jest czymś niesłychanie ważnym. Wspólnoty, które gromadzą ludzi młodych, energicznych, którzy nie wstydzą się wiary, mówią o niej otwarcie. Ludzie, którzy wychowują swoje dzieci w poszanowaniu ogólnoludzkich i chrześcijańskich zasad, bo zrozumieli na nowo, że w tym jest szansa dla ludzkości. Jedyna szansa, by ta ludzkość nie pożarła się nawzajem.

To wszystko przyjdzie i przychodzi już do Polski. I nie ocaleje chrześcijaństwo, które polega jedynie na święceniu palemek w Niedzielę palmową, jedynie na przynoszeniu święconki w Wielką Sobotę, jedynie na strojeniu choinki na Boże Narodzenie i jedynie na tłumnej obecności na Pasterce. To zbyt mało.

To zbyt mało, że na pytanie ankietera jakiegoś ośrodka badań odpowie się twierdząco na pytanie - czy jest pan wierzący? To zbyt mało, że weźmie się ślub w kościele i do tego kościoła przyniesie się swoje dziecko. To zbyt mało, że otworzy się swoje drzwi przed kapłanem w czasie kolędy.

Musimy to dobrze zrozumieć. Nie mam nic przeciwko święceniu palem i pokarmów. Dobrze, że zawieramy śluby w kościele i chrzcimy dzieci. Ale wiara nie może to tylko na tym polegać, to zbyt mało. Nie może się do tego sprowadzać. Bardzo łatwo wtedy zamienić wiarę na czcigodną i piękną tradycję i folklor.

To co wystarczało dawniej, gdy cała kultura i świat przesiąknięta była wiarą i Bogiem, nie wystarcza obecnie. I niemiłosiernie zostanie zdeptane, sponiewierane, przez współczesność. I stanie się tak, że Kościół w takim kształcie stanie się skansenem. Skansenem, który się pielęgnuje, zwiedza (zdjęcie można sobie zrobić), ale nikt tam nie mieszka. Skansenem, który funkcjonuje gdzieś na obrzeżach normalnego życia.

Wiara, by ocalała, musi stać się bardziej osobista, świadoma. To musi być nasza decyzja wiary i świadomość dlaczego wierzę. I świadomość w KOGO wierzę.

Musimy zatem poznać Boga. Tego Boga, który tak często jest dla nieznany a jeszcze częściej, i jeszcze gorzej, znany jest fałszywie - jako karykatura Boga. Jak możemy poznać Boga? Nie jest to łatwe.

Pierwsze co chcę powiedzieć to to, że musimy poznać Boga osobiście. Co to znaczy? Znaczy to, że nie wystarczy, że ja coś wam o Bogu opowiem, że usłyszeliśmy coś kiedyś na katechezie od katechetki, czy księdza, że przeczytaliśmy coś o Nim w gazecie, czy widzieliśmy jakiś program telewizyjny. To wszystko jest wiedzą z drugiej ręki. Przydatna i wartościowa, ale trzeba czegoś więcej.

Wyobraźmy sobie, że jest dziewczyna - samotna, na wydaniu. I przychodzą do niej ludzie, różni ludzie, i mówią jej o jakimś chłopaku. Mówią, że jest także samotny, że jest atrakcyjną partią, dobry zawód, mieszkanie. Jednocześnie, co najważniejsze, bardzo dobry charakter, czuły i romantyczny a na dodatek przystojny. A jeszcze dodatkowo interesuje się dziewczyno tobą, podpytywał się jednego i drugiego o ciebie.

I co zrobi ta dziewczyna? Czy te słowa zmienią coś w jej życiu? Czy te informacje -wszystkie prawdziwe - spowodują, że dziewczyna się zakocha, zapragnie poślubić, powie "tak"? Oczywiście, że nie! Wszystkie te informacje życzliwych ludzi mogą jedynie zrodzić ciekawość. Nic więcej!

I tak jest z nami w odniesieniu do Boga. Wszystkie kazania, mądre nauki, katecheza, książki mogą jedynie w człowieku obudzić ciekawość. Ale nic więcej.

Trzeba się z Bogiem spotkać osobiście. Dziewczyna z chłopakiem musi się kiedyś umówić. Trzeba dać szansę na miłość.

Ale jak spotkać się z Bogiem? Czy szansę na wiarę mają zatem tylko mistycy, którzy dostępują jakiś objawień? Nie! Bóg jest dostępny dla wszystkich, każdy z nas może go spotkać i poznać. Jak?

Jest taka jedyna w swoim rodzaju księga jaką jest Pismo Święte. Pisali ją ludzie, ale nie sami z siebie, ale pisali prowadzeni Duchem Świętym. I dlatego w tych słowach zawarty jest Bóg. W tej księdze. Biblii, Bóg mówi do człowieka, poucza go o drogach zbawienia, poucza go, jak ma żyć.

Czytając Pismo Święte otwartym sercem możemy spotkać się z Bogiem. Osobiście! Nie - słyszeć o Nim z drugiej ręki. Osobiście!

Jeden z ojców Kościoła powiedział słusznie, że nieznajomość Pisma Świętego jest nieznajomością Chrystusa. Nie znając Pisma Świętego, nie znamy Chrystusa. A zatem nasza wiara jest ułomna, słaba, karykaturalna.

Badania socjologiczne są bezlitosne. Wykazują, że ochrzczonych i deklarujących wiarę jest w Polsce ponad 95% ludzi. Połowa z nich praktykuje. Ale w co wierzy? Co trzeci "katolik" wierzy w reinkarnacja - to, że po śmierci jego dusza wcieli się w inne ciało. Co trzeci "katolik" nie wierzy w piekło i diabła, co trzeci katolik nie wierzy w zmartwychwstanie i niebo i życie po śmierci. Co trzeci "katolik" nie wierzy, że ma duszę.

A jak jest ze znajomość Pisma Świętego? Strach pytać. Pewien zakonnik opowiadał jak na kolędzie zapytał w pewnym domu: czy macie państwo Pismo Święte? Usłyszał w odpowiedzi: Nie, nie, nie prenumerujemy. Co to za wiara? Co to za katolicyzm? To karykatura i strach na wróble. I może nawet dobrze, że taka "wiara" upada. A upaść musi, gdyż nie ma żadnej wewnętrznej mocy. Tylko ludzki bezwład i przyzwyczajenie i przywiązanie do wspomnień dzieciństwa. To mało.

Potrzeba nam budowania prawdziwej mocnej wiary. A ta rodzić się będzie ze spotkania z Chrystusem - tego osobistego, ze słowem Bożym. Niezależnie czy się je czyta, czy się je słyszy, czy jakiś werset kołacze się w pamięci - byle na to słowo, słowo Boga, otworzyć się sercem, by to słowo zrodziło wiarę, wiara była spotkaniem z Bogiem a spotkanie z Bogiem nawróceniem. Prawdziwą przemianą naszego serca.

Żył kiedyś taki młody człowiek. Miał na imię Augustyn. Żył w chrześcijańskim otoczeniu, odwlekał swój chrzest, choć miał zamiar to zrobić, musiał zatem chodzić na jakąś katechezę. Z jednej strony ambitny, dbał o swoje wykształcenie. Z drugiej strony ulegał rozmaitym religijnym nowinkom i wierzył w rozmaite rzeczy. Powiedzielibyśmy dzisiejszym językiem, że ulegał wpływom sekt. Prowadził też dziwne życie osobiste - miał związek z kobietą, miał z nią dziecko a kobieta nigdy nie stała się jego legalną małżonką. Taki typowy człowiek - Panu Bogu świeczkę i diabłu ogarek. Lekkie życie młodzieńca, który nie do końca traktuje życie poważnie.

I ten człowiek, któregoś dnia słyszy słowa piosenki śpiewane w sąsiedztwie przez małą dziewczynkę - weź i czytaj. Weź i czytaj! Traktuje to jako wezwanie do otworzenia Pisma Świętego. Idzie do domu, bierze do ręki Biblię, otwierają i czyta: "Noc się posunęła, a przybliżył się dzień. Odrzućmy więc uczynki ciemności, a przyobleczmy się w zbroję światła. Żyjmy przyzwoicie jak w jasny dzień: nie w hulankach i pijatykach, nie w rozpuście i wyuzdaniu, nie w kłótni i zazdrości. Ale przyobleczcie się w Pana Jezusa Chrystusa i nie troszczcie się zbytnio o ciało, dogadzając żądzom." (Rz 13,12-14)

Augustyn otworzył swoje serce. Potraktował to słowo, jako osobiście skierowane do siebie. Uwierzył, że to Bóg go wzywa do porzucenia ciemności, grzechu, niemoralności. Dokonuje się szalona przemiana tego człowieka. Przyjmuje chrzest, zaczyna żyć wiarą, poważnie traktuje Boga. Oddaje mu życie. Także w ten sposób, że zostaje kapłanem a potem biskupem. Po śmierci ogłoszony świętym. Św. Augustyn - autor wielu dzieł, które do dzisiaj stanowią fundament teologii.

Nie to jest jednak ważne, że napisał wiele mądrych książek, ale to, że Boga i wiarę potraktował poważnie, że nie była to dla niego tradycja, ale coś bardzo osobistego. Wiara zmieniła jego życie i nadała temu życiu nowy wymiar i sens. A stało się tak, że spotkał się z Bogiem osobiście.

Wróćmy do naszej dziewczyny. Umówiła się z chłopakiem. Poszła na spotkanie. Potem druga i kolejna randka. Powoli przekonała się, że prawdziwe były słowa, które słyszała o nim z różnych stron. Okazał się naprawdę dobrym i szlachetnym człowiekiem. Poznała go jako mądrego i rycerskiego mężczyznę. Powiedział jej, że ją kocha. Usłyszała to! Od niego! Już nie od innych a od niego samego. I pokochała go. A gdy zapytał, czy chcesz być ze mną na zawsze odpowiedziała - tak, chcę być z tobą.

I to właśnie winno się dokonać w naszym życiu. Spotykamy Jezusa osobiście i przeżywamy z nim nasze randki. Słuchamy tego, co mówi nam w swoim słowie i odpowiadamy mu modlitwą. Poznajemy go bliżej, poznajemy jego słowa, jego czyny. Osobiście - sami.

Poznajemy Jezusa i wtedy odsłania się nam całe piękno tej postaci. Jezus chce być naszym przyjacielem. Odkrywamy jego miłość, troskę. Odkrywamy jego wielkie serce. On nas ukochał. Odkrywamy prawdę o Miłosierdziu Boga - Bóg mówi, że nie chce śmierci grzesznika, lecz aby się nawrócił i miał życie.

I odkrywamy jego propozycję. On chce być z nami. Mówi: Przyjdźcie do mnie wszyscy, którzy utrudzeni o obciążeni jesteście a ja was pokrzepię. Chcę być z tobą. Nie chcę być ciężarem dla Twojego życia, przeszkodą, kulą u nogi, dziurą w moście. Chcę być tym, który ci pomaga, który daje ci nadzieję.

Ludzkie życie nie jest lekkie. To czasami jarzmo, które nas boleśnie gniecie. W Piśmie świętym mowa jest o jarzmie. Jezus mówi: weźcie moje jarzmo. No właśnie! Wyszło szydło z worka - odkrywamy, że Bóg chce nam zesłać jednak jakieś jarzmo. To prawda, tylko czym jest jarzmo? To takie urządzenie, które spina ze sobą parę zwierząt pociągowych. Nie jedno! Parę! Jezus mówiąc weź moje jarzmo mówi: zepnij się ze mną, nie jest w życiu łatwo - to pewne, ale będziesz stał w zaprzęgu ze mną. Ty i Jezus - w jednej parze.

Możesz oczywiście powiedzieć, że nie interesuje cię to, ale i tak będziesz w jakimś jarzmie. Życie jest okrutne. I jak będziesz w jarzmie chodził sam, to jarzmo dodatkowo będzie cię kaleczyć, męczyć i wreszcie padniesz.

Nie chodź w jarzmie sam. Wybierzesz Jezusa.

Rekolekcje są opowiadaniem o Jezusie. Są świadectwem, ale nie zastąpią twojej własnej refleksji, twojego osobistego spotkania z Jezusem. Nie zastąpią także twojej decyzji. Nikt za ciebie nie weźmie ślubu - będzie nieważny. Nikt za ciebie nie może uwierzyć w Chrystusa -taka wiara też będzie nieważna.

Tylko ty sam. Ja mogę jedynie pomagać, ale to ty sam, swoje sprawy, osobiście, bez pośredników, musisz z Panem Bogiem załatwić.

Popatrz na swoje życie, zważ je i pomyśl ile ono warte. Pomyśl o swoim grzechu, o swoich niewiernościach, słabościach, zdradach, zagubieniu. Pomyśl o swoim wielkim pragnieniu szczęścia, miłości, pokoju, bezpieczeństwa. O poszukiwaniu sensu, prawdy, o szukaniu wiedzy o tym jak żyć.

Wielkim sukcesem tych rekolekcji byłoby gdybyś przyszedł na to miejsce, ukląkł tu przed Najświętszym Sakramentem i pomyślał o swoim życiu, i zapłakał nad swoim życiem. Ale nie tak jak Judasz, ale jak Piotr, by te łzy oczyściły cię, wzmocniły, dały nadzieję. Kto w życiu nie zapłakał przed Bogiem nad swoim życie niewiele jeszcze wie czym jest wiara.

Jest w Twoim życiu wiele dobra - dziękuj za to Bogu. Ale jest też wiele zła - sam wiesz najlepiej co to jest - zmień to. Żyj w zgodzie z Bogiem i z samym sobą.

Jest z nami Jezus w znaku swego obrazu. To pomoc, cenna pomoc, ma nam ułatwić spotkanie z Bogiem. Biedny jest jednak ten, kto zamiast z Bogiem spotka się z samym obrazem. Sięgajmy w głąb, niech obraz będzie oknem, drzwiami do innej rzeczywistości. Do miejsca w którym spotkamy samego Boga.

Spotkajmy Boga w tych rekolekcjach, poznajmy Boga, zakochajmy się w Bogu i zacznijmy przyjaźń z Bogiem dając mu miejsce w naszym życiu.

Obraz Boga

[do początku]

2. dzień rekolekcji

Poznajmy Boga. Poznajmy prawdę o Nim. Jestem przekonany, że człowiek, który pozna Boga, pozna i doświadczy jego miłości, pokoju o dobra, które jest w nim, nie potrafi zrobić nic innego jak zakochać się w nim i powierzyć Mu swoje życie.

Spróbujmy zatem poznać Boga. Poznać Go takim jakim jest naprawdę. Jakim przedstawia się nam w słowie Bożym. Zbadajmy też jak ten obraz potwierdzany jest świadectwem-świętych - w naszym przypadku będzie to święta Faustyna Kowalska.

Pismo Święte jest bogatą i grubą księgą. Ja chciałbym wyciągnąć z niego tylko kilka wersetów. I to z jednej tylko księgi - z Księgi Proroka Izajasza. To jest Stary Testament. Mówi się czasami o obrazie Boga Starego Testamentu - Bogu sprawiedliwym i surowym a czasem nawet okrutnym. Porzućmy te stereotypy i spotkajmy Boga osobiście - w słowie, które do nas wypowie.

Bóg mówi: "Nie będą już łaknąć ni pragnąć, i nie porazi ich wiatr upalny ni słońce, bo ich poprowadzi Ten, co się lituje nad nimi, i zaprowadzi ich do tryskających zdrojów. /.../ Czyż może niewiasta zapomnieć o swym niemowlęciu, ta, która kocha syna swego łona? A nawet, gdyby ona zapomniała. Ja nie zapomnę o tobie. Oto wyryłem cię na obu dłoniach." (Iz 49, 10.15-16a)

To mówi Bóg. Mówi do nas a my przez te słowa poznajmy Kim On jest. Bóg mówi o zaspokajaniu naszych potrzeb. Zaprowadzi nas do tryskających zdrojów. To obraz życia obfitego we wszelkie dobra, które są człowiekowi potrzebne. A co jest bardziej człowiekowi potrzebne niż miłość. Bóg potrafi zaspokoić twoją potrzebę kochania i bycia kochanym. Twoją potrzebę bezpieczeństwa i pokoju.

Bóg porównuje swoją miłość do miłości z jaką matka chyli się nad swym dzieckiem. Ale gdyby matka zapomniała, choć to wydaje się niemożliwe - Bóg nie zapomni o Tobie. Bóg mówi: "Bo góry mogą ustąpić i pagórki się zachwiać, ale miłość moja nie odstąpi od ciebie i nie zachwieje się moje przymierze pokoju, mówi Pan, który ma litość nad tobą." (Iz 54,10)

On wyrył nas na obu swoich dłoniach. Rzecz jasna jest to pewna metafora i antropomorfizm, ale któż z nas kiedyś w życiu nie zapisał czegoś na ręce, by tego nie zapomnieć. A Bóg nie tylko zapisał, ale wyrył. Bóg mówi w ten sposób - nigdy o tobie nie zapomnę. Co znaczy słowo "nigdy"? Słowo "nigdy" znaczy nigdy. Dokładnie i aż tyle.

"Nie lękaj się, bo cię wykupiłem, wezwałem cię po imieniu; tyś moim! Gdy pójdziesz przez wody. Ja będę z tobą, i gdy przez rzeki, nie zatopią ciebie. Gdy pójdziesz przez ogień, nie spalisz się, i nie strawi cię płomień. /.../ Ponieważ drogi jesteś w moich oczach, nabrałeś wartości i Ja cię miłuję /.../. Nie lękaj się, bo jestem z tobą." (Iz 43.1b-2.4-5a)

Czy słyszymy te słowa? Czy docierają one do naszej wyobraźni? Jesteśmy cenni w Bożych oczach. Jak cenni? Jeśli nie wiesz to popatrz na jakikolwiek krzyż, na ukrzyżowanego Jezusa. Byłeś i jesteś tyle wart, że było warto dać za ciebie życie Syna Bożego. "Tak bowiem Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne. Albowiem Bóg nie posłał swego Syna na świat po to, aby świat potępił, ale po to, by świat został przez Niego zbawiony." (J 3,16-17)

On kocha cię i jest z Tobą. Czy słyszałeś? ...gdy pójdziesz przez wody. Ja będę z tobą, i gdy przez rzeki, nie zatopią ciebie. Gdy pójdziesz przez ogień, nie spalisz się, i nie strawi cię płomień... Bóg mówi: "Kto was dotyka, dotyka źrenicy mojego oka." (Za 2:12b)

Miłość Boga jest wielka i szalona i bezwarunkowa. Bóg kocha bez względu na naszą wiarę, bez względu na naszą moralność. Nie oznacza to, że cieszy się z każdego naszego uczynku, nie oznacza to, że po grzechu naszym głaszcze nas po główce i mówi: cacy, cacy. Bywa, że płacze nad naszym życiem. Bywa, że płacze bardzo często. Ale nie przestaje kochać.

Bóg mówi w swoim słowie, przez proroka Izajasza: "Niechaj bezbożny porzuci swą drogę i człowiek nieprawy swoje knowania. Niechaj się nawróci do Pana, a Ten się nad nim zmiłuje, i do Boga naszego, gdyż hojny jest w przebaczaniu" (Iz 55,6-9?). Bóg zdaje sobie sprawę z naszych nieprawości, naszej bezbożności i naszych knowań przeciwko Niemu. Ale mówi o sobie, że hojny jest w przebaczaniu. Siostry i bracia. Odkryjmy Boga bogatego w miłosierdzie.

Czasami wydaje się nam, że Bóg ustawił nas na jakimś olbrzymim torze przeszkód. A sam z jakąś złośliwość obserwuje nas i spisuje punkty karne, i tylko czeka, by nas zdyskwalifikować, by powiedzieć, że przegraliśmy, że nie nadajemy się, że strąca nas do piekła. Ktoś mi opowiadał, że wyobraża sobie Boga jak z karabinem na plecach stoi w wąskich drzwiach nieba i podejrzliwie, kartka za kartką, uważnie, przegląda nasze życie. Taki obraz Boga jest obrazem fałszywym, istnieje tylko w chorej ludzkiej wyobraźni. To nie jest Bóg Biblii.

Bóg hojny jest w przebaczenie, bogaty miłosierdzie. Na moment chciałbym odejść od proroka Izajasza, by zacytować Psalm 103. Posłuchajmy, to Bóg mówi do nas wszystkich. Pokazuje Kim jest naprawdę. "On odpuszcza wszystkie twoje winy. On leczy wszystkie twe niemoce. On życie twoje wybawia od zguby. On wieńczy cię łaską i zmiłowaniem, (...) Miłosierny jest Pan i łaskawy, nieskory do gniewu i bardzo łagodny. Nie wiedzie sporu do końca i nie płonie gniewem na wieki. Nie postępuje z nami według naszych grzechów ani według win naszych nam nie odpłaca. Bo jak wysoko niebo wznosi się nad ziemią, tak można jest Jego łaskawość dla tych, co się Go boją. Jak jest odległy wschód od zachodu, tak daleko odsuwa od nas nasze występki." (Ps 103,3-4.8-12)

Jesteśmy grzesznymi ludźmi, to prawda i trudno temu zaprzeczać. Kto zaprzecza ten wydaje świadectwo o swoim fałszu, przewrotności i pysze. Ale dla ludzi, którzy żyją z Bogiem jest nadzieja. Nadzieja zbawienia, przebaczenia grzechów.

Wróćmy do księgi Izajasza. Bóg mówi: "Ja, właśnie Ja, przekreślam twe przestępstwa i nie wspominam twych grzechów. (Iz 43,25) Choćby wasze grzechy były jak szkarłat, jak śnieg wybieleją; choćby czerwone jak purpura staną się jak wełna." (Iz l,18bc) Czego nam trzeba bardziej? To obietnica dla nas, dla wszystkich, którzy nadzieję pokładają w Bogu.

Bóg mówi dalej. Słuchaj tych słów pełnych Bożej miłości: "Ci, co zaufali Panu, odzyskują siły, otrzymują skrzydła jak orły: biegną bez zmęczenia, bez znużenia idą." (Iz 40,31) "Złóżcie nadzieję w Panu na zawsze, bo Pan jest wiekuistą Skałą!" (Iz 26,4) "Będziesz prześliczną koroną w rękach Pana, królewskim diademem w dłoni twego Boga." (Iz 62,3) Czego nam trzeba bardziej? To obietnica dla nas, dla wszystkich, którzy nadzieję pokładają w Bogu.

Bóg jest miłością. Niech dotrze do nas ta prawda. To główne przesłanie Biblii. Podstawowe orędzie Boga do człowieka. Bóg jest bogaty w miłosierdzie. I to miłosierdzie jest dla każdego. Dla każdego z nas bez wyjątku.

Świadectwo Biblii, prawda o Bogu potwierdzona jest świadectwem świętych. Chciałbym byśmy zajrzeli do dzienniczka siostry Faustyny i sami przekonali się, że jej objawienia potwierdzają prawdę o Bogu bogatym w miłosierdzie. Jej życie i dzieło było zresztą znaczącym etapem w odkrywaniu tej oczywistej a jakby zapomnianej czy odrzuconej prawdy o potędze Bożej miłości.

Posłuchajmy: "Dziś wysyłam ciebie do całej ludzkości z Moim miłosierdziem. Nie chcę karać zbolałej ludzkości, ale pragnę ją uleczyć przytulając ją do Swego miłosiernego Serca". [Dz 1588] Czy nie przypominają nam się słowa Biblii: (Mt 11:28) "Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię." I te: (Mk 2:17) "Nie potrzebują lekarza zdrowi, lecz ci, którzy się źle mają. Nie przyszedłem powołać sprawiedliwych, ale grzeszników."

Życie nie jest bajką i nie jest wyścielone kwiatami. Jest dla nas oczywiste. Oczywiste było dla bł. Faustyny i oczywiste jest dla Jezusa, który nie mami nas fałszywymi obietnicami o lekkim życiu, ale zapewnia o swojej obecności, pomocy, niesieniu ulgi i wytchnienia dla cierpiących.

Powiedział kiedyś do Faustyny: "Teraz połóż głowę na piersiach Moich, na Sercu Moim i zaczerpnij z niego siły i mocy na wszystkie cierpienia, bo gdzie indziej nie znajdziesz ulgi, pomocy, ani pociechy. Wiedz o tym, że wiele cierpieć będziesz, ale niech cię to nie przeraża, Ja jestem z tobą." [Dz 36]

Chciałbym bardzo obiecać wam, że zawierzając Bogu pozbędziecie się za jednym zamachem kłopotów, trudności, zmartwień a życie stanie się sielanką. Niestety, nic z tych rzeczy. Mogę obiecać tylko to, co Churchil obiecał Anglikom na początku wojny: walkę, krew, pot i łzy. Życie z Jezusem to nie sielanka, to duchowa walka, to zmaganie się. To nie jest życie łatwe, to ogromny trud. Ale takie życie, tylko takie życie ma sens, tylko wtedy warto żyć. Człowiekowi najbardziej potrzeba sensu swego życia. Nic tak nie daje sensu jak wiara i Bóg.

Jezus w Dzienniczku mówi do Faustyny: "Ze wszystkich Ran moich, jak ze strumieni płynie miłosierdzie dla dusz, ale Rana Serca Mojego jest źródłem niezgłębionego miłosierdzia, z tego źródła tryskają wszelkie łaski dla dusz. Palą Mnie płomienie litości, pragnę je przelać na dusze ludzkie. Mów światu całemu o Moim miłosierdziu." [Dz 1190]

Siostry i bracia. Nadejdzie dzień sądu, ale to nie Bóg będzie nas sądził. Osądzimy sami siebie, osądzą nas nasze czyny. I może będzie tak, że ze wstydu zapadniemy się pod ziemię przed przychodzącym Bogiem.

Ale przed dniem sądu będzie dzień miłosierdzia. Ostatnia deska ratunku dla każdego grzesznika. Bóg ją posyła dla naszego zbawienia.

I to może dzisiaj jest ten ostatni dzień miłosierdzia. Czy znasz swoje życie, wiesz ile lat będziesz żył, ile dni a może godzin? Prowadziłem kiedyś rekolekcje w czasie których zmarł mężczyzna. Nikt się nie spodziewał jego śmierci. Wsiadł na rower, by pojechać do kościoła. Nie dojechał, zmarł na serce. Nie wiem czy zdołał skorzystać z Bożego Miłosierdzia. Oby tak było.

Nie znamy dnia ani godziny. Nie zatwardzajmy zatem serc naszych, nie mówmy - mamy czas, potem, na starość. Oto teraz czas, łaski, oto teraz dzień zbawienia, dzień miłosierdzia, ostatnia deska ratunku.

Z serca Jezusa płyną strumienie łask. Dla każdego, ale nie zamykajmy się na łaskę, nie odtrącajmy z pogardą wyciągniętej dłoni. Bóg chce naszego zbawienia, ale szanuje naszą wolność, nie zbawi nas, jeśli nie będziemy tego chcieli, nie zbawi nas mimo naszego oporu i złej woli.

W Dzienniczku Jezus objawia Faustynie: "Pisz, mów o Moim miłosierdziu. Powiedz duszom gdzie mają szukać pociech, to w trybunale miłosierdzia, tam są największe cuda, które się nieustannie powtarzają. Aby zyskać ten cud, nie trzeba odprawiać pielgrzymki, ani też składać jakichś zewnętrznych obrzędów, ale wystarczy przystąpić do stóp zastępcy Mojego z wiarą i powiedzieć mu nędzę swoją, a cud miłosierdzia Bożego okaże się w całej pełni. Choćby dusza była, jak trup rozkładająca się i choćby po ludzku już nie było wskrzeszenia i wszystko stracone, nie tak jest po Bożemu, cud miłosierdzia Bożego wskrzesza tę duszę w całej pełni. O biedni, którzy nie korzystają z tego cudu miłosierdzia Bożego, na darmo będziecie wołać, ale będzie już za późno." [Dz 1448]

Mowa tu jest o spowiedzi: trybunał miłosierdzia gdzie dzieją się cuda. I trzeba jasno powiedzieć, że nie ma takiego grzechu, jeśli zostanie szczerze i z serdecznym żalem wyznany i z wiarą złożony przed Bogiem, ze szczerym postanowieniem poprawy, który nie mógłby być odpuszczony.

Miłosierdzie Boże większe jest od największego ludzkiego grzechu. A przez to istnieje nadzieja dla każdego największego nawet grzesznika.

Gdyby konfesjonały mogły przemówić, były świadkami tylu nawróceń, tylu Bożych łask wylanych na grzeszników, którzy wracali do Jezusa, którzy się nawracali. Może ich głos dodałby ci odwagi, by przyjść ze swoim grzechem, wylać swoją duszę. Potraktować spowiedź nie jak kolejny rytuał, wypowiedzenie kilku formułek, ale jako prawdziwe pojednanie się z Bogiem.

"Za każdym razem, jak się zbliżasz do spowiedzi, - mówi Jezus do Faustyny, ale i do nas wszystkich - wiedz o tym, że Ja sam w konfesjonale czekam na ciebie, zasłaniam się tylko kapłanem, lecz sam działam w duszy. Tu nędza duszy spotyka się z Bogiem miłosierdzia.

Powiedz duszom, że z tego źródła miłosierdzia dusze czerpią łaski jedynie naczyniem ufności. Jeżeli ufność ich będzie wielka, hojności Mojej nie ma granic. Strumienie Mej łaski zalewają dusze pokorne. Pyszni zawsze w ubóstwie są i nędzy, gdyż łaska Moja odwraca się od nich do dusz pokornych." [Dz 1602]

Bóg pragnie byśmy mu zaufali. Byśmy tacy jacy jesteśmy, przyszli do Niego, z całą naszą nędzą, cierpieniem i bólem. W całej naszej prawdzie, może nieciekawej, może tragicznej. Przyszli bez żadnych masek, udawania, gry. Byśmy przyszli i w całej szczerości swego serca, patrząc w Jego obraz, wierząc w nieskończone miłosierdzie, powiedzieli: Jezu ufam Tobie.

Miłosierdzie Boga

[do początku]

3. dzień rekolekcji

Miłosierdzie Boga to zapomniana twarz Boga. Mimo, że cała Biblia jest historią miłości Boga do człowieka to często zauważa się w niej inne rzeczy - też ważne, ale jeśli pominie się tę najważniejszą to z całości powstanie karykatura. Uczy się dzieci, że Bóg jest sędzią sprawiedliwym, ale często zapomina się, by te dzieci usłyszały, że przed dniem sądu będzie dzień miłosierdzia. Zapomina się, by nauczyć je, by doświadczyły w swoim życiu Bożej miłości i miłosierdzia. Uczą się i doświadczają, że Bozia ich skarżę a nie, że Bóg ich w sposób cudowny i bezwarunkowy kocha.

Odkryjmy Boga, który jest miłosierny i odkryjmy Miłosierdzie, które jest źródłem wielkiej godności człowieka. Miłosierdzie, które podnosi człowieka z jego nędzy, miłosierdzie przywracające pierwotną wielkość człowieka zniszczoną przez grzech.

W dzienniczku Siostry Faustyny znajdujemy zapisane takie słowa Jezusa skierowane do błogosławionej: "Wiedz, córko Moja, że pomiędzy Mną a tobą jest przepaść bezdenna, która dzieli Stwórcę od stworzenia, ale przepaść wyrównuje miłosierdzie Moje. Podnoszę cię do Siebie, nie jakobym cię potrzebował, ale jedynie z miłosierdzia darzę cię łaską zjednoczenia." [Dz 1576]

Czym jest ta przepaść bezdenna? Przepaść, która istnieje nie tylko między Bogiem a Fau-styną, ale przecież między każdym człowiekiem a Bogiem. Najpierw jest to przepaść, która wyrasta między Stwórcą a stworzeniem. Pismo Święte mówi: "Czyż może być garncarz na równi z gliną stawiany? Czyż może mówić dzieło o swym twórcy: Nie uczynił mnie, i garnek rzec o tym, co go ulepił: Nie ma rozumu?" (Iz 29,16)

Różnica między Bogiem a człowiekiem jest taka jak między garncarzem a glinianym garnkiem. Jest to rzeczywiście przepaść. Dodam jeszcze, że ta przepaść jest jeszcze bardziej wyrazista, gdy uprzytomnimy sobie stan owego garnka. Nie jest to piękne, kształtne, użyteczne naczynie. Jest to raczej kupa porozbijanych skorup. Niech to będzie obrazem grzechu i jego skutków w duszy człowieka. Spustoszenia i ruiny jakich dokonuje grzech.

Gdyby ten garnek był jeszcze nie gotowy, gdyby to jeszcze była miękka glina - można by jeszcze raz rzucić ją na garncarskie koło i ulepić raz jeszcze. Ale ten garnek, był już gotowy, wypalony w ogniu, przeznaczony do jakiejś pracy. I rozbił się w skorupy i pył tak, że nie można tego pozbierać i poskładać. Przynajmniej po ludzku jest to niemożliwe.

Przepaść między Bogiem a człowiekiem, która wynika z różnicy między Stwórcą a stworzeniem jest więc pogłębiona niesamowicie przez świętość i jej brak. Przepaść między nieskończenie świętym Bogiem a zdruzgotanym przez grzech człowiekiem.

O skutkach grzechu pisze bardzo obrazowo Izajasz: "Nie! Ręka Pana nie jest tak krótka, żeby nie mogła ocalić, ani słuch Jego tak przytępiony, by nie mógł usłyszeć. Lecz wasze winy wykopały przepaść między wami a waszym Bogiem; wasze grzechy zasłoniły Mu oblicze przed wami tak, iż was nie słucha. Bo krwią splamione są wasze dłonie, a palce wasze - zbrodnią. Wasze wargi wypowiadają kłamstwa, a przewrotności szepce wasz język." (Iz 59,1-3)

Ludzki grzech, ludzka nieprawość, zbrodnia, kłamstwo, przewrotność wykopują między człowiekiem a Bogiem przepaść. Albo inaczej ludzki grzech, ludzka nieprawość, zbrodnia, kłamstwo, przewrotność budują między człowiekiem mur wrogości. Mur, który zasłania, mur prze który nic nie widać i nic nie słychać.

Przepaść i mur to obrazowy przekaz prawdy o tym, że grzech zrywa komunikację, więzi między człowiekiem a Bogiem. I to jest największa tragedia człowieka. Człowiek odcina się od Boga. Od kogo się odcina? Od źródła życia. To tak jakby drzewo powiedziało wodzie nie potrzebuję cię, płyń sobie gdzie chcesz, ale omijaj moje korzenie. Wielka tragedia, bo nie tylko odcina się człowiek od źródła, ale udaje, że wszystko jest w porządku, znajduje jakieś namiastki i udaje, że to jest źródło życia.

Ciekawie to określa prorok Jeremiasz: "Mój zaś naród zamienił swoją Chwałę na to, co nie może pomóc. Niebo, niechaj cię na to ogarnie osłupienie, groza i wielkie drżenie! - wyrocznia Pana. Bo podwójne zło popełnił mój naród: opuścili Mnie, źródło żywej wody, żeby wykopać sobie cysterny, cysterny popękane, które nie utrzymują wody." (Jr 2,11b-13)

Każdy z nas mając do wyboru pić wodę z czystego, tryskającego z głębi ziemi źródła wody żywej i chłeptać wodę z brudnej kałuży wybierze to pierwsze. A iluż z ludzi w duchowy sposób opuszcza źródło jakim jest Bóg i tapla się w błocie, jakimś bagnie pokrzykując jednocześnie radośnie jako to piękna fontanna.

Człowiek jednak jeśli nie jest całkowicie ślepy dostrzega marność swojej sytuacji. Dostrzega przepaść i podejmuje środki, by ją pokonać. Wie z doświadczenia, że jeśli jest jakaś przepaść to większym i mniejszym wysiłkiem da się postawić jakiś most. I szuka jakiś sposobów.

Tylko w jaki sposób garnek może posklejać sam siebie? Tylko w jaki sposób człowiek może wyciągnąć się z bagna? - ciągnąc samego siebie za włosy? Jest to niemożliwe - człowiek nie ma mocy, nie majak, pokonać przepaści, zburzyć muru między nim a Bogiem.

Chwyta się różnych sposobów, myśli, że pomoże mu mądrość, samozaparcie, umartwienia, praktyki religijne. Choćby pękł - nie da rady. Jest to nie możliwe. Czasami wydaje się, że jakiś człowiek, że jego uczciwe życie, cnoty sprawią, że może się jemu właśnie uda. Jednak nie! Nie ma samozbawienia. Życie nie rodzi się ze śmierci, życie rodzi się z życia. Gdy ludzie porównują się między sobą to niektórzy z nich rzeczywiście wyróżniają się spośród innych, ale nie mamy porównywać się między sobą. Porównywać się mamy z Bogiem. A tu każde porównanie wypadnie na naszą niekorzyść. Każdy z nas okaże się duchowym trupem. Trupem, który pracuje, uczy się, je, odpoczywa, śpi, ale duchowo jest martwy.

Pewna gospodyni użyła nowego nowego proszku z wybielaczem z turbodoładowaniem. Zadowolona wywiesiła pranie zachwycona jego bielą. Spadł jednak śnieg i osiadające płatki śniegu pokazały tej kobiecie czym naprawdę jest biel.

Prorok Izajasz pozbawia nas wszelkich złudzeń. Mówi: "My wszyscy byliśmy skalani, a wszystkie nasze dobre czyny jak skrwawiona szmata. My wszyscy opadliśmy zwiędli jak liście, a nasze winy poniosły nas jak wicher." (Iz 64,5) Wszystkie nasze dobre czyny jak skrwawiona szmata. Tyle są warte, choć czasami tak dumni z nich jesteśmy. Wszystkie nasze dobre czyny jak skrwawiona szmata. Kto chce jeszcze bardziej poznać złudę ludzkiej samodoskonałości niech zobaczy jak ta skrwawiona szmata została oddana w przekładzie Jakuba Wujka. Pozbawiony będzie naprawdę wszelkich złudzeń.

I sytuacja człowieka naprawdę byłaby beznadziejna, rozpaczliwa, gdyby nie Boże Miłosierdzie. Powróćmy do fragmentu dzienniczka, którym rozpoczęliśmy: "Wiedz, córko Moja, że pomiędzy Mną a tobą jest przepaść bezdenna, która dzieli Stwórcę od stworzenia, ale przepaść wyrównuje miłosierdzie Moje. Podnoszę cię do Siebie, nie jakobym cię potrzebował, ale jedynie z miłosierdzia darzę cię łaską zjednoczenia." [Dz 1576]

Miłosierdzie Boże wynosi człowieka do poziomu Boga. Miłosierdzie Boga składa skorupy pękniętego garnka. Miłosierdzie Boga zasypuje przepaść. Miłosierdzie Boga burzy mur między Bogiem a człowiekiem. Miłosierdzie Boga jest rzuconym kołem ratunkowym, ostatnią deską ratunku dla zgubionego człowieka. Biblia mówi (przekład Gdański): "Ale teraz w Chrystusie Jezusie wy, którzyście niekiedy byli dalekimi, staliście się bliskimi przez krew Chrystusową, Albowiem on jest pokojem naszym, który oboje jednem uczynił i średnią ścianę, która była przegrodą, rozwalił". (Ef 2,13-14)

Miłosierdzie Boga nazywane jest największym przymiotem Boga. Bo rzeczywiście nic nie może się równać z tym dziełem Boga. Dziełem poszukiwania człowieka, zniżenia się do Jego poziomu, by go wywyższyć, by go usynowić, by stał się partnerem Boga. Jak równy z równym. Biblia mówi: "Zwycięzcy dam zasiąść ze Mną na moim tronie, jak i Ja zwyciężyłem i zasiadłem z mym Ojcem na Jego tronie." (Ap 3,21)

Czy rozumiemy to wielkie Boże wyniesienie? Mamy siedzieć na jednym tronie z Jezusem. Czy może być większej wyniesienie człowieka? Większa jego chwała? I za co to? I za co to? Za nic, za darmo - wielkie i darmowe jest Boże Miłosierdzie. Biblia mówi: "Łaską bowiem jesteście zbawieni przez wiarę. A to pochodzi nie od was, lecz jest darem Boga: nie z uczynków, aby się nikt nie chlubił." (Ef 2,8-9)

Zbawienie jest darem Boga, jest łaską. Jego Miłosierdziem. Nie zależy od naszych uczynków. Jest to dar darmo dany. Nie trzeba na niego zasłużyć, nie trzeba za niego zapłacić. Trzeba jednak coś zrobić - trzeba dar przyjąć. Dar, żeby był darem musi być przyjęty. Nie można daru komuś wcisnąć, zmusić go do przyjęcia.

Gdy listonosz przyniesie do adresata przekaz pocztowy, to jeśli adresat nie chce przyjąć tej sumy z jakiś sobie wiadomych powodów to listonosz nie będzie zmuszał do tego, nie będzie krzyczał czy straszył sądem. Przekaz wróci do nadawcy. A bywa, że i nadawca nie chce tych pieniędzy przyjąć. I znowu nikt nie będzie zmuszał i straszył. Ktoś powie - wymyślone sytuacje - ktoś nie chce pieniędzy. Coś w tym musi jednak być skoro Poczta Polska zastrzega sobie, że w takim przypadku pieniądze przechodzą na jej konto.

Dar może i bywa odrzucany. Tak bywa także z darem jaki pochodzi od Jezusa, z naszym zbawieniem. Człowiek winien go przyjąć. W wolny, świadomy, osobisty sposób. Może jed nak odrzucić. I wtedy Bóg jest bezradny. Nie może zbawienia wcisnąć na siłę. Nie może zbawić człowieka, gdy ten tego nie chce.

Bóg tak wynosi człowieka, że ten staje się równy Bogu, równorzędnym partnerem. A czasem nawet silniejszym od Boga. Bóg nie może, nie ma takiej mocy, która by zmusiła człowieka do pokochania Boga. Bóg może stworzyć świat, zniszczyć go i powtórzyć cały cykl 77 razy, ale nie ma siły, sposobu, by zmusić człowieka do miłości.

Miłość musi być wolną decyzją człowieka. Bóg daje się poznać człowiekowi, mówi o swojej propozycji, mówi o miłości i przyjaźni, ale jest to oferta. Człowiek przyjmie ją albo odrzuci.

Ale nie mówmy tak abstrakcyjnie - człowiek, ludzie. Bóg staje przed Tobą. Tobie składa ofertę. Ty możesz ją przyjąć lub odrzucić.

Mówiłem, że Bóg ma moc burzenia murów. Robi to jednak w specyficzny sposób. By to wyjaśnić potrzebne mi jest jajo. Jajo posiada bardzo specyficzną konstrukcję. Gdy ściskamy jajo od strony dwóch końców, to jajo stawia wielki opór. Jeśli kura była zdrowa i dobrze odżywiona a jajo całe - z wielką trudnością udaje się je zgnieść. Próbowałem kiedyś i nie udało mi się. Gdy jednak to samo jajo podsadzimy pod kurę, by je wysiedziała, to po iluś tam dniach mały kurczaczek swoim jeszcze mniejszym dzióbkiem poradzi sobie ze skorupką.

Jako to się dzieje? Trochę fizyki i inżynierii - odpowiedni rozkład sił. Skorupka przez swój kształt odporna jest na naciski zewnętrzne, poddaje się łatwo destrukcji od środka.

I chcę powiedzieć, że człowiek zamurowany jest w takim jaju. I na nic się przydadzą zewnętrzne naciski. Choćby naciskał sam Jezus a Matka Boska trzymała. Nie tędy droga. Nie da rady.

Trzeba od środka. Ale powiedzieliśmy sobie, że człowiek nie ma siły i mocy do pokonania tego muru. Zgadza się. Człowiek nie może tego zrobić. Musi to uczynić Jezus. Ale jak ma to zrobić, by znaleźć się w środku.?

Otóż tu dochodzimy do istoty, do sedna całego wywodu. Jezus może wejść do środka, do człowieka zamurowanego w jaju tylko na osobiste zaproszenie człowieka. Przyjdzie jeśli człowiek powie mu - przyjdź.

Biblia mówi: "Oto stoję u drzwi i kołaczę: jeśli kto posłyszy mój głos i drzwi otworzy, wejdę do niego i będę z nim wieczerzał, a on ze Mną." (Ap 3,20)

Jezus stoi u naszych drzwi, drzwi naszego serca i puka. Chce wejść do środka, ale nie wyważa drzwi, nie łomocze, nie wciska się nie proszony. Czeka na zaproszenie. Czeka na twoją odpowiedź. Wolną decyzję.

Chciałbym bardzo i proszę o to Boga, byś spotkał się z Jezusem, spotkał się z nim osobiście i poznał go. Poznał go jako dobrego, miłosiernego ojca. Boga pełnego miłości, życzliwości i troski dla człowieka.

Chciałbym też bardzo, byś spotkał się z sobą samym. Poznał siebie. Zobaczył jak bardzo jesteś biedny bez Boga. Jak bardzo Boga potrzebujesz, pragniesz. Jak bardzo potrzebujesz jego miłości.

I powiedział Jezusowi, że chcesz żyć z nim, by przebaczył ci grzechy i pozwolił narodzić się na nowo, jako dziecko Boga.

Miłosierdzie Boga uczyni cuda. Wyniesie cię do tronu Boga, do Bożej rodziny. Miłosierdzie przywróci ci niewinność i świętość. Miłosierdzie da nadzieję na inne, lepsze życie. Życie piękne, głębokie, dające ci satysfakcje i poczucie sensu. Życie, którego nie będziesz żałował.

Zaufaj Bogu. Powiedz, Jezu ufam Tobie. To są najmądrzejsze słowa świata. A jeśli już zaufałeś to módl się o wytrwałość, o umocnienie w swoim wyborze, o trwanie przy Jezusie. I głoś tę prawdę innym, mów o niej, módl się za ludzi, módl się za świat, by poznał Boga. Boga bogatego w miłosierdzie.

© 2000 - ks. Zbigniew Paweł Maciejewski
Chrześcijański Serwis Promocyjny
Chrześcijański Serwis Promocyjny
statystyki stron

[DAWID]