ks. Zbigniew Paweł Maciejewski

Drama w katechezie

Niniejsze opracowanie [1] dotyczyć będzie metod dramowych w katechezie. Zostanie przedstawiony zarys teorii dramy [2], omówione będą sprawy wykorzystania tych metod w procesie katechetycznym oraz sposoby puentowania. Poruszone także zostaną kwestie trudności i niebezpieczeństw związanych z wykorzystaniem tych obiecujących ale i trudnych metod.

I. MOŻNA UCZYĆ INACZEJ - JAK WYGLĄDA DRAMA NA KATECHEZIE?

Brian Way swoje fundamentalne dzieło o dramie rozpoczyna od następującego stwierdzenia: "Odpowiedź na wiele prostych pytań może przyjąć jedną z dwu form: albo informacji, albo też bezpośredniego doświadczenia. Pierwszy typ odpowiedzi przynależy do kategorii kształcenia akademickiego, drugi właściwy jest dramie. Niech to będzie na przykład pytanie: "Kto to jest osoba niewidoma?". Odpowiedzią może być: "Osoba niewidoma jest osobą nie mogącą widzieć". Alternatywna odpowiedź to: "Zamknij oczy i, nie otwierając ich przez cały czas, spróbuj znaleźć wyjście z tego pokoju." Pierwsza odpowiedź zawiera zwięzłą i ścisłą informację. Intelekt jest być może usatysfakcjonowany. Jednak druga odpowiedź dostarcza pytającemu momentów bezpośredniego doświadczenia, przekraczającego zwykłą wiedzę, wzbogacającego wyobraźnię, prawdopodobnie poruszającego serce i duszę tak samo jak umysł. Taka jest w dużym uproszczeniu właściwa funkcja dramy" [3].

Pokazuje to od razu możliwie szerokie perspektywy wykorzystania dramy w katechezie. Wspólnym mianownikiem wszystkich tych prób będzie uzupełnienie katechezy niosącej informację i dostarczającej wiedzy o istotny element doświadczenia.

Docenienie tego elementu jest tym ważniejsze, że cała katecheza ma zmierzać nie tyle (czy nie tylko) do intelektualnego poznania Jezusa, ile przede wszystkim do spotkania z Nim, czyli właśnie doświadczenia jego obecności i łaski.

Zaprezentujmy teraz, jak praktycznie włączyć dramę w katechezę. Najpierw kilka przykładów zaczerpniętych z konspektów przygotowanych przez Mirosławę Kajzer [4]. Nie będzie to przytaczanie całości konstrukcji katechezy, ale wyłuskanie interesującego nas jądra, pokazanie, jak można inaczej podejść do tematu.

Katecheza o powołaniu Abrahama. Można wiele mówić o tym, jak trudna była decyzja opuszczenia Ur, posłuszeństwa Bożemu wezwaniu. Można jednak inaczej - podzielić klasę na kilka rodzin; każda z nich żyje w Polsce, współcześnie, nieźle jej się powodzi. Nagle do ojca rodziny Bóg kieruje wezwanie do opuszczenia kraju, mówi o obietnicach... Rodzina (poszczególni uczniowie wcielają się w różnych członków rodziny) ma się do tego ustosunkować, podjąć decyzję...

Gatunki literackie w Biblii. Temat wprost stworzony, by "zamordować" nim ucznia. Można jednak inaczej - nie wprost, można zacząć o... przyjaźni. Poszczególne grupy mają różne zadanie: napisać wiersz o przyjaźni, list, w którym ktoś pisze, jak przyjaźń jest dla niego ważna, intymną kartkę z pamiętnika, bajkę z morałem o przyjaźni. Można też wybrać wersje krótsze: stworzenie definicji, przysłowia, przykazania i hasła reklamowego... Czy wszyscy widzą już puentę, do której zmierza katecheta?

Katecheza - Słowo Boże kształtuje życie Kościoła. Katecheta dzieli klasę na pół. Jedni uczniowie wchodzą w rolę zwolenników ustawy sejmowej o całkowitym zakazie mówienia na lat pięć, drudzy są jej przeciwnikami. Czy można żyć bez słowa? Czy nie jest ono niezwykle ważne? A Słowo Boże... jakie ma dla nas znaczenie?

Moje niedzielne spotkanie z Chrystusem i Kościołem. Można ciągle przypominać o obowiązku i przykazaniu, a można też postawić ucznia w roli oczekującego Chrystusa. Punkt wyjścia dramy - jedna z osób organizuje imieniny, na które przychodzi tylko część grupy, pozostała nie podaje żadnej przyczyny nieobecności, w szkole unika spotkania. Zawiedziony gospodarz inicjuje rozmowę; każdy z grupy improwizuję swoją rolę. Uczniowie poznają, co czuje Jezus, zlekceważony w swoim zaproszeniu na Eucharystię.

Czcij ojca swego i matkę swoją. Praca w zespołach czteroosobowych (ojciec, matka, dzieci 8-10 lat). Dzieci przekonują rodziców, by zezwolili im na samodzielną wycieczkę nad jezioro... Późniejsza rozmowa na temat postaw rodzicielskich, wzajemnego zrozumienia uczuć i motywów postępowania.

Czy życie bez miłości? Zamiast monologu o wartości życia samotnego praca nad tekstem listu Janusza Korczaka, w którym pisze o momencie swojej trudnej decyzji poświęcenia się służbie dziecku. Dzieci w parach wzajemnie "rzeźbią się", chcąc wyrazić uczucia, które wtedy towarzyszyły Korczakowi...

A oto garść innych przykładów. Na kursach katechetycznych, prowadzonych przez PSPiA KLANZA, uczestnicy pracują nad przypowieścią o synu marnotrawnym. Słuchają tekstu, a następnie wybierają dla siebie role, charakteryzują się przy pomocy bibuły, potem na tle jeszcze raz odczytywanego tekstu wchodzą we właściwych dla siebie miejscach w swoje role, odgrywając małe etiudki pantomimiczne. W ten sposób ta znana przypowieść odkrywa nowe prawdy, uczestnicy zwracają uwagę na niedostrzeżone wcześniej szczegóły i niuanse sytuacji, a całość widzą w innym, nowym świetle. Doświadcza tego każdy uczestnik tej metody, nawet jeśli gra "tylko" rolę "strąków, którymi żywiły się świnie", "niedostatku", "tańców" czy "utuczonego cielaka".

W innej metodzie dramowej uczestnicy pracują nad przypowieścią o miłosiernym Samarytaninie. Po usłyszeniu przypowieści poszczególne grupy mają przemyśleć, przygotować i przedstawić scenki w następujących konwencjach: "spotkanie po pięciu latach", "spotkanie kapłana i poszkodowanego", "spotkanie Samarytanina i poszkodowanego". Dwie grupy mają dodatkowe zadanie: przeniesienie się w realia współczesności, wymyślenie historii na motywach przypowieści (osoba w trudnościach nie otrzymuje pomocy od osoby, która do tej pomocy z jakiś racji była zobowiązana. Pomoc przychodzi ze strony osoby, wobec której istnieją pewne bariery - uprzedzenia, różnice społeczne, narodowe, religijne...) i w podobny sposób przygotowanie scenki spotkania po latach. Dokonuje się w ten sposób wyjaśnienie przypowieści, jej przetłumaczenie i odniesienie do życia każdego z uczestników.

W książkach wydawanych przez stowarzyszenie KLANZA, "Metody aktywizujących w katechezie"[5] opisano następujące metody dramowe: list, telegram, rzeźba, scenka improwizowana, podróż w wyobraźni, wywiad, artykuł prasowy, teatr cieni, kolorowa ilustracja pantomimiczna, komiks. Są to metody o różnym stopniu trudności i różnej sile oddziaływania. Chcących je poznać odsyłamy do umieszczonych w polecanych książkach opisów i relacji z ich wykorzystania.

II. PO CO SIĘ MĘCZYĆ - CZY DRAMA JEST WARTA ZACHODU?

Kolejne pytanie, nad którym warto się zastanowić, to: Czy opłaca się dramę stosować?. Pięknie wygląda propozycja cytowanego wyżej Way'a, ale czy nie prościej i szybciej jest po prostu powiedzieć dzieciom, kim jest niewidomy? Przecież w czasie, jaki jest potrzebny dzieciom do wejścia w rolę niewidomego i znalezienia drzwi do klasy, przy pomocy "tradycyjnych metod" można 2-3 razy powiedzieć, kim jest niewidomy, zapisać w zeszytach ścisłą definicję, a nawet zrobić powtórkę?

Nie negując użyteczności i potrzeby tradycyjnych metod, uważamy jednak, że należy zauważyć i docenić zarówno dramę jak i inne metody aktywizujące, do których drama należy. Główny walor wszystkich metod aktywizujących to "zauważenie" uczniów - ich doświadczenia i wiedzy.

Odwołując się do tego w czasie katechezy sprawiamy, że uczniowie stają się prawdziwymi podmiotami zajęć. Dodatkowym atutem jest trwałość w ten sposób zdobytej wiedzy i osobiste do niej ustosunkowanie. Dotyczy to wszystkich metod aktywizujących, ale wydaje się, że metody dramowe stanowią wśród nich swoistą awangardę. Przywołując konfucjańskie powiedzenie: "powiedz mi, a zapomnę, pokaż, a zapamiętam, pozwól wziąć udział, a zrozumiem", można powiedzieć, że drama stwarza szczególnie szerokie możliwości udziału ucznia w katechezie. Można zaryzykować stwierdzenie, że jest to najbardziej czysta i pełna forma udziału, inne metody aktywizujące (twórczego myślenia, plastyczne, dyskusyjne) stają wobec jakiegoś problemu czy tematu w odmienny sposób. Jest to oczywiście postawa twórcza, ale uczeń - twórca ustawia się jakby "obok". Natomiast w dramie nie ma "obok". W dramie wchodzi się do środka tematu, jądra problemu, staje się osobą dramatu. Stanowi to szczególną wartość dramy, zwłaszcza w odniesieniu do katechezy, która wśród wszystkich przedmiotów w szkole jest najbardziej egzystencjalna i ludzka [6].

Wśród wszystkich metod aktywizujących metody dramowe wydają się najbardziej "mocne". Wynika to z faktu, że drama wchodzi bezpośrednio w świat ludzkich emocji - porusza je, wyzwala, prowokuje. Procesy te przebiegają gdzieś bardzo głęboko w ludzkiej psychice; z tej samej też racji pozostawiają bardziej trwałe ślady.

Pracując różnymi metodami z grupą młodzieży gimnazjalnej, zauważyłem, że właśnie drama poruszała ich najbardziej. Na twarzach widziałem autentyczne rumieńce, w oczach błysk żywego zainteresowania, a po zakończonej dramie, wręcz fizyczne wyczerpanie - przyspieszone oddechy i zapewne podwyższone tętno. Zaangażowanie udzielało się także obserwatorom. Widziałem zaciśnięte w emocji dłonie, a jedna z dziewcząt, nie mogąc usiedzieć na swoim miejscu, położyła się na podłodze, przyglądając się granej dramie.

Mimo początkowych trudności we wchodzeniu w dramę, poznawaniu kolejnych technik, na pytanie: Czy chcecie jeszcze kiedyś pracować dramą?, słyszałem chóralne i autentyczne: Tak!

Ta niezwykła moc dramy może być pozytywnie wykorzystana w katechizacji. Należy jednak lojalnie uprzedzić, że drama może nieść ze sobą poważne niebezpieczeństwa. Oczywiście drama nieumiejętnie użyta. Zagrożenia te zostaną omówione szerzej w innym miejscu.

III. Z CZYM TO SIĘ JE - CO TO WŁAŚCIWIE JEST TA DRAMA.

Wskazanie możliwości wykorzystania dramy poprzedzone być musi przynajmniej skrótowym omówieniem pewnych terminów.

Zacznijmy od samej definicji dramy. Najprościej można powiedzieć, że są to "techniki teatralne wykorzystane do celów edukacyjnych" [7]. Owe zaś techniki to nic innego jak kreowanie umownego, fikcyjnego świata, w którym można zarówno dać upust swoim doświadczeniom jak, i przyjąć doświadczenie innych. Jest to wielka fikcja, której celem jest wydobycie wielkiej prawdy [8]. Należy szczególnie zwrócić uwagę na cele dramy. Jest nią szeroko pojęta edukacja: zarówno nauka jak i wychowanie. Właśnie te cele będą różnić dramę od psychodramy, której celem jest terapia [9]. Jasne zrozumienie tych różnic ustrzeże nauczyciela przed wchodzeniem w obszary, w których jest po prostu niekompetentny i może wręcz zaszkodzić.

Drama ma swoje proste i bardziej złożone formy. Pewnej ich systematyzacji dokonał G. Bolton [10]. Tworzy on cztery poziomy dramy i ustawia je w trójkącie, której podstawą są ćwiczenia, a szczytem drama właściwa.

drama wdł. G. Boltona

Rysunek zaczerpnięto z: H. Machulska, A. Pruszkowska, J. Tatarowicz, Drama w szkole podstawowej, Warszawa 1997, s. 23.

Ćwiczenia to poziom najłatwiejszy (A); może go prowadzić z powodzeniem każdy nauczyciel. Mieści się tu wszystko, co sprzyja rozwojowi psychofizycznemu dziecka: działanie na zmysły, ćwiczenie wyobraźni, fantazji, sprawności intelektualnej, ekspresji uczuć, wrażliwości i intuicji. W skład tego poziomu wchodzą proste doświadczenia, wprawki dramatyczne, ćwiczenia dramowe, gry i inne formy artystyczne. Proste doświadczenia są to krótkie formy "rozwijające wrażliwość, zmysłową wyobraźnię, refleks itp.". Wprawki dramatyczne wykorzystują proste doświadczenia, których przywoływanie ćwiczy improwizację i wyobraźnię.

Ćwiczenia dramowe natomiast są to takie wprawki dramatyczne, w których zawiera się konflikt. Gry są niezależne od dramy, rozwijają sprawność fizyczną, intelektualną i emocjonalną człowieka. Jest to baza dla działań dramowych. Inne formy artystyczne (rysunek, taniec, śpiew, malowanie, pisanie tekstów, poezji, fotografia, rzeźbienie) rozwijają potrzebne w dramie dyspozycje artystyczne. Działania te nie powinny mieć charakteru odtwórczego, powinny być ekspresją człowieka.

Kolejny poziom (B) to gry dramowe. Na poziomie tym ćwiczenia dramowe są bardziej rozwinięte, mają nakreślony szerszy kontekst, nakreślone zostają role (czasami liczne), sytuacje wyjściowe, zostają stworzone pewne ogólne ramy, w których rozwija się improwizacja uczestników.

Teatr (poziom C) zorientowany jest na przedstawienie. To różni go zasadniczo od dramy. Jednak przez ćwiczenie umiejętności teatralnych służy dramie. Służy także przez ćwiczenie wyobraźni, używanie symboli i uczenie patrzenia.

Kolej wreszcie na dramę właściwą (poziom D). Prowadzona jest ona przez specjalistę dramy. Do zadań instruktora należy zaplanowanie - w porozumieniu z uczestnikami - tematu, celów, strategii, technik i sytuacji wyjściowych. Instruktor przeprowadza dramę, by doprowadzić do realizacji swoich celów, odkrycia przez uczestników znaczeń ukrytych w zdarzeniach i sytuacjach. Prowadzi to ostatecznie do głębszego zrozumienia poznawanej rzeczywistości społecznej lub praw rządzących nauką. Tak prowadzona drama sprawia, że lekcje stają się ciekawe, zaangażowana jest cała osobowość ucznia, a przyswajane prawdy są głęboko interioryzowane.

W jaki sposób tę teorię wykorzystać w praktyce? Chodzi nam konkretnie o praktykę katechezy. Rozpocznijmy od przytoczenia opinii o podwójnej możliwości wykorzystywania dramy. Istnieje powszechna zgoda na to, że można dramę wykorzystać jako metodę pomocniczą w nauczaniu różnych przedmiotów. Są jednak autorzy, którzy dodatkowo widzą w dramie samoistną metodę kształcenia osobowości człowieka (rozwój jego wyobraźni i wrażliwości, uczenie twórczej aktywności, współpracy z innymi). Niektórzy pedagodzy twierdzą wręcz, że drama powinna znaleźć właściwe sobie miejsce w szkole jako samodzielny przedmiot. E. J. Burton dochodzi do stwierdzenia, że drama stanowić winna podstawę wszelkiej edukacji (także pozaszkolnej) [11].

Nie do nas należy rozstrzygnięcie tej dyskusji i ewentualne podejmowanie decyzji, ale należy się zgodzić, że drama, stosowana na katechezie, służyć będzie nie tylko wprost nauce religii, ale także szeroko rozumianej sprawności ludzkiej ucznia, by więcej widział, by miał szerszą wyobraźnię, czulszą wrażliwość. Stanowi to oczywistą bazę katechizacji. Jest to uprawianie roli, na którą później rzuci się ziarno Bożego słowa. Na katechezie będzie jednak to cel poboczny, realizowany niejako przy okazji. Nie można bowiem lekcji religii zamieniać w swego rodzaju "gimnastykę humanistyczną". Nie można zaniedbać przekazu wiary i pracy nad treściami ściśle religijnymi.

Kolejnym celem stosowania metod dramowych (zwłaszcza z pierwszego poziomu Boltona), także prereligijnym jest integracja katechety z klasą. Celem katechezy jest budowanie i umacnianie więzi między uczniem a Bogiem. Trudno mówić o spełnianiu tej misji w sytuacji, gdy nie ma tej więzi między katechetą a uczniami. Ta więź jest pewnego rodzaju prototypem więzi, jaka ma powstać na osi Bóg - uczeń. Tak samo postawa katechety ma wpływ na kształtowanie obrazu Boga. Dlatego tak ważne jest stworzenie atmosfery bliskości, zaufania, serdeczności oraz poszanowania pewnych zasad. Krótkie gry i zabawy, wprawki i ćwiczenia dramatyczne doskonale się do tego nadają. Są pełne radości, ale też muszą zachowywać pewne reguły. Także nauczyciel biorąc aktywny udział, musi "zejść z katedry", a przez to stać się bliższy człowiekowi, stać się "normalny".

Kolejnym celem stosowania metod dramowych jest "ujawnienie" klasy i poszczególnych uczniów. Każdy z uczniów ma swój temperament, wyuczone sposoby zachowania i "jedynie słuszne poglądy na wszystkie sprawy". Często jednak ukrywa się z tym, przybiera w szkole i na katechezie pewną maskę, sam o sobie powiedziałby, że "tajniaczy się". Czasami może to być konformizm, niekiedy lęk, innym razem zwykłe lenistwo. W takiej sytuacji drama może być prowokacją, demaskacją, dotknięciem w jakieś czułe miejsce, dzięki czemu człowiek zacznie być sobą.

Po co jednak to ruszać? I czy to jest zadanie katechezy? Myślę, że jest to jedno z jej najbardziej żywotnych zadań. Nurt antropologiczny w katechezie [12] słusznie wskazuje, że katecheza powinna być nie tylko wierna Bogu, ale także człowiekowi. Dlatego tak istotne jest wydobycie na katechezie ludzkiego doświadczenia, by móc odpowiedzieć na nie Bożą propozycją. Bez tego lekcja religii będzie bujać w obłokach.

Prawdą jest, że czasami zmęczeni katecheci wolą "święty spokój" i grzeczną klasę, która potulnie wszystkiego słucha i mniej czy bardziej błyskotliwie wczuwa się w myślenie katechety, by dać mu odpowiedź jakiej oczekuje. Ale czy o to chodzi? Czyż jednak nie do bojowania podobny jest byt katechety?

Dlatego należy wykorzystać dramę, by prowokować i ujawniać, wyrywać i obalać, niszczyć i burzyć, by potem móc budować i sadzić [13].

Jednym z celów katechezy jest zdobywanie wiedzy, odkrywanie praw, jakie rządzą światem. Wydaje się czasami, że jedynym sposobem zdobycia tej wiedzy jest jej "wkuwanie", otwarcie pustej głowy ucznia, by użyczyć mu nieco z niezgłębionych krynic nauczyciela. Czy jednak zawsze ta głowa jest taka pusta, a nauczyciel naprawdę tak mądry? I czy zawsze zdobywanie wiedzy musi odbywać się takim wysiłkiem? Spójrzmy na poglądy C. Cook'a na nauczanie: "1. Podstawą wiedzy nie jest słuchanie i czytanie, lecz działanie, gra i doświadczenie. 2. Efektywna praca jest częściej rezultatem spontanicznego wysiłku i autentycznych zainteresowań niż przymusu i przymusowej aplikacji. 3. Naturalnym środkiem nauki w dzieciństwie i młodości jest teatr" [14].

Trudno nie przyznać mu - przynajmniej w znacznej części - racji. I nie spostrzec, że drama spełnia te założenia. Odpowiednio zaplanowana i przeprowadzona metoda dramowa może być dobrowolnym, efektywnym i bezbolesnym sposobem zdobywania wiedzy. Przy okazji nauczyciel może ucieszyć się tym, że głowy jego uczniów naprawdę nie są puste. Można - parafrazując słowa pewnego profesora - powiedzieć, że "uczeń wszystko wie, tylko trzeba umieć z niego wydobyć". Dodatkowo, przez mocne, wewnętrzne zaangażowanie ucznia, przyjmowana wiedza jest już jakby od razu zinterioryzowana, ma ona po prostu walor wiedzy osobiście zdobytej.

Mówiąc o interioryzacji, wchodzimy już w kolejny możliwy cel dramy. Prawdy wiary (jakie by nie były święte) będą spływały po uczniu jak woda po kaczce, gdy przekazywać się je będzie na płaszczyźnie tylko intelektualnej. Znalezienie drogi do zinterioryzowania przekazywanych treści to klucz do skutecznej katechizacji. Myślę, że drama może stanowić jedną z takich dróg. Dzięki metodom dramowym poznaną prawdę można dotknąć "od środka", posmakować jej, nabrać do niej osobistego stosunku.

Możliwe sposoby wykorzystania metod dramowych w katechezie spróbujmy zestawić w tabeli:

DRAMA
może uwrażliwić ucznia; "spulchnić" jego człowieczeństwo; wyćwiczyć ogólnoludzkie sprawności, które stanowić mogą lepszą bazę i oparcie dla właściwej katechezy
może zintegrować uczniów między sobą i klasę z nauczycielem
może zdemaskować i ujawnić prawdę o uczniu, pokazać jego temperament, zachowania i światopogląd; daje to szansę, by się do nich odnieść, by na to ludzkie doświadczenie katecheza dała odpowiedź
może być sposobem zdobywania wiedzy - bez stresu, a jednocześnie skutecznie
może być sposobem interioryzowania poznawanych treści, nabierania do nich osobistego stosunku

IV. DRAMA, DRAMA, PO DRAMIE - I CO DALEJ?

Myśląc o użyciu dramy, ucząc się poszczególnych technik i przeprowadzając je na katechezie, zawsze mamy na uwadze cel katechezy. To drama jest na usługach celu. Nie może być tak, że to cel wyznaczany jest przez dramę. Dlatego ważna jest umiejętność odpowiedniego "pociągnięcia" dramy, puentowania, wkomponowywania dramy w całość katechezy.

Podstawową, bardzo ważną sprawą jest to, że drama zawsze wymaga zakończenia i omówienia. Jest to szczególnie ważne w tych technikach dramowych, gdzie wyraźnie występuje wejście w rolę, konflikt, improwizacja. Najpierw trzeba wyraźnie powiedzieć, że drama się kończy i wszyscy "wychodzą" ze swojej roli. Nie należy się bać łopatologicznych sformułowań w stylu: "Grałaś cudzołożnicę, ale tak naprawdę to nie jesteś przecież cudzołożnicą. Wczuwałaś się w jej myślenie i uczucia, ale teraz trzeba powrócić do samej siebie. I my wszyscy patrzymy na ciebie już nie jak na cudzołożnicę, ale jak na naszą starą znajomą". Ktoś ładnie określił tę czynność "odczarowaniem".

Należy dalej spokojnie usiąść i pozwolić na podzielenie się swoimi odczuciami (było mi smutno, łatwo, trudno, dziwnie, strasznie, nie mogłem się powstrzymać od śmiechu...). Jest to otwarcie swoistego "zaworu bezpieczeństwa" i rozluźnienie czasami bardzo napiętej atmosfery.

Gdy istnieje potrzeba omówienia poszczególnych postaci, należy pamiętać, że wyszliśmy już z roli. Zatem dziewczyna, która grała cudzołożnicę, nie powinna mówić: "przeżywałam wielką radość, gdy Chrystus mi przebaczył", ale: "sądzę, że ta kobieta mogła przeżywać wielką radość". Przy okazji zobaczymy, jak trudno "odczepić się" od swojej roli.

Następnie rozmowę można skierować na dzielenie się swoimi refleksjami, odkrytymi prawdami, postanowieniami (z tym ostrożnie), tym czego się nauczyliśmy.

Po takim omówieniu dramy winno nastąpić podsumowanie - puenta prowadzącego. Może być zebranie tych refleksji i prawd, do których doszli uczestnicy, i zachęta do przeżycia ich w rzeczywistości. Drama jest bowiem czynnością symboliczną - to, co się wtedy dzieje jest światem stworzonym na nasze potrzeby; nie jest to jednak rzeczywistość naszego życia. W poruszonym już przykładzie dramy, gdzie odegrano biblijną scenę przebaczenia cudzołożnicy, dobrym podsumowaniem mogłyby być słowa: "Próbowaliśmy poznać uczucia i myśli tej kobiety. Odgadujemy, że napełniona została wielką radością. Radością, która płynęła z tego, że jej przebaczono. Każdy z nas może przeżyć taką radość, radość odpuszczenia grzechów...".

Innym rodzajem puenty może być powtórne odczytanie tekstu, nad którym grupa pracowała. Pozwala to dostrzec, że tekst stał się bliższy, bardziej żywy, bardziej znany i zrozumiały.

Niektóre teksty (np. Syn Marnotrawny) pozwalają na bardzo konkretne odniesienie do osobistego życia uczestników. Można 2-3 razy dobitnie i wolno powiedzieć: "I ty jesteś marnotrawnym synem, i na ciebie czeka Ojciec, chcąc dać ci najlepszą szatę, pierścień na rękę i sandały na nogi". Zbliżonym do tego sposobem jest takie przekształcenie fragmentu nad którym uczestnicy pracowali, by zabrzmiał on bardzo osobiście. Osobom pracującym nad wspomnianą wyżej przypowieścią można zaproponować zapisanie na karteczkach następującego tekstu "Przynieście szybko najlepszą szatę i ubierzcie .............; dajcie ............. też pierścień na rękę i sandały na nogi." (por. Łk 15,22) W miejsce kropek każdy ma wpisać swoje imię.

Innym sposobem puentowania jest wyartykułowanie i zaakcentowanie jakieś prawdy o Bogu, które znalazły się w tekstach. Można to zrobić w formie cytatu, np. "Nie postępuje z nami według naszych grzechów ani według win naszych nam nie odpłaca" (Ps 103,10). Można też sformułować tę prawdę własnymi słowami, np: "Bóg jest miłosierny". W jednym i drugim wariancie należy tonem głosu, mimiką i postawą podkreślić fundamentalne znaczenie wypowiadanych słów.

Kolejnym rodzajem puenty jest opowiedzenie jakiejś bajki, wiersza czy opowiadania będącego ilustracją, wariantem, parafrazą tematu, nad którym pracowano dramą. Gdy opracowywanym tekstem była przypowieść o zaginionej owcy, można opowiedzieć jakąś współczesną historię odnoszącą się do tego tematu.

Modlitwa na bazie opracowywanego tematu jest kolejnym możliwym rodzajem puenty. Może to być modlitwa samego katechety lub katechizowanych. Spontaniczność dramy wymaga, aby i taka modlitwa była raczej spontaniczna. Modlitwa taka w jak sposób powinna nawiązywać do przeżyć uczniów w czasie dramy. Należy pamiętać, że drama może doprowadzić zarówno do wielkiego wyciszenia, jak i wzburzenia emocji. Nie byłoby przykładem roztropności, gdyby rozbudzoną i pełną energii klasę usiłowano doprowadzić do spokojnej modlitwy, bo tak sobie katecheta zaplanował.

V. DRAMA JEST TRUDNA - JAK JEJ NIE SPAPRAĆ?

Przy wszystkich swych walorach metody dramowe zdają się być metodami, które są najtrudniejsze w stosowaniu. Wynika to prawdopodobnie z faktu, że bardzo utrudnione jest poznanie dramy z podręcznika czy wykładu. Najlepszym sposobem wydaje się ćwiczenie - poznanie przez doświadczenie. W tej chwili jednak, oprócz pewnych elementów kursów katechetycznych prowadzonych przez PSPiA KLANZA, nie słyszałem o szerszych inicjatywach praktycznego nauczania dramy w katechezie. Tak więc drama pozostaje w dużej części metodą nieznaną.

Dodatkową trudnością w stosowaniu dramy jest także to, że jest ona - przez swą specyfikę - zawsze metodą otwartą, z wpisaną wręcz w nią pewnością zaskoczeń, niespodzianek i niespodziewanych zwrotów, które wymagają odpowiedniej reakcji prowadzącego, odpowiedniego "pociągnięcia", omówienia. Wymaga to z reguły większego nakładu sił i większej bystrości. Nie każdy jest do tego zdolny i nie każdemu się chce.

Inną trudnością może być problem (na który próbowano w niniejszym artykule odpowiedzieć): do czego tę dramę konkretnie wykorzystać? Zdarzają się, niestety, katechezy, na których stosowane metody aktywizujące (także dramowe) są tylko fajerwerkami, które poprawiają samopoczucie katechety, ale nie prowadzą do konkretnych wyników - metoda dla metody, praca dla samej pracy, przesypywanie piasku z jednej kupki na drugą. Jest to ogólniejszy problem, z jakim stykąją się katecheci wykorzystujący metody aktywizujące - znam metodę, umiem ją przeprowadzić, ale do czego jest mi ona potrzebna, co chcę przez nią osiągnąć?

Ku przestrodze chciałbym teraz przytoczyć kilka własnych doświadczeń i kilka przykładów, z którymi się spotkałem. Będzie to jednocześnie świadectwo dojrzewania autora w jego poglądach na dramę.

Wpadłem kiedyś na pomysł, by możliwość czytania opisu Męki Pańskiej w Niedzielę Palmową z podziałem na role wykorzystać tak dalece, by aktywnie zaangażować całe dwie szóste klasy (prawie 70 osób). Miały one odgrywać rolę tłumu krzyczącego: "Ukrzyżuj Go". Pozostałe role rozdzielono tradycyjnie między pojedyncze osoby. Całość przećwiczyłem na katechezach i zrealizowałem w Niedzielę Palmową na Mszy świętej z udziałem dzieci. Klasy szóste stały wmieszane w tłum dzieci i nic nie zapowiadało tego co było starannie zaplanowane.

Niespodziewane dla dzieci i rodziców włączenie się wyznaczonych klas z ich okrzykami: "ukrzyżuj" do opisu Męki Pańskiej zaowocowało zdynamizowaniem tego długiego przecież tekstu, wzrostem uwagi, poruszeniem i wielkim udramatyzowaniem całości. Cieszyłem się osiągniętym efektem, a także tym, że przydzielenie konkretnych zadań klasom szóstym zaowocowało liczniejszym niż zwykle stawieniem się tych uczniów w kościele. Jednego z nich dosłownie widziałem pierwszy raz w kościele (a był to trzeci rok naszej znajomości).

Nie zadałem sobie jednak pewnych ważnych pytań: Co dzieje się w duszy i sercu trzynastolatka, gdy publicznie wykrzykuje w kościele słowa: "ukrzyżuj"? Czy odróżnia on fikcję od rzeczywistości? Jakie postawy to zachowanie wyrabia i utrwala? Czy nie ma w tym jakiegoś niebezpieczeństwa - ryzyka? Co należałoby zrobić w szkole w czasie najbliższych katechez w klasach szóstych? A co już w czasie kazania? Nie zadałem sobie tych pytań i był to duży błąd.

Kolejny przykład. W czasie kursu katechetycznego "Wprowadzanie porządku na katechezie" zastosowano metodę dramy do zobrazowania i przeżycia sytuacji nieporządku w klasie jako punktu wyjścia do dalszej pracy. Około dziesięć osób otrzymało konkretne role: zaangażowanego, lizusa, znudzonego, klowna klasowego, złośliwca itd. Każdy otrzymał pisemną instrukcję dotyczącą ram swego improwizowanego i spontanicznego zachowania. Mnie przypadła rola nauczyciela - także zaprogramowana i określona. Nie byłem sobą, ale miałem wczuć się w pewien typ nauczyciela. W czas dramy zadziwiony byłem erupcją swoich uczuć (jak najbardziej autentycznych). A najbardziej zdziwiony byłem, gdy odnalazłem negatywne uczucia wobec osób (szczególnie jednej) grających negatywne postacie w czasie dramy. Uczucia trwały także po jej zakończeniu, po jej omówieniu, a nawet w czasie kolejnych ćwiczeń. Działo się tak, mimo że prowadzący zajęcia wyraźnie wskazywali na potrzebę "wyjścia z roli" i zdecydowanego oddzielenia granych postaci od rzeczywistości.

Wtedy, w przeciwieństwie do poprzedniej sytuacji, zadałem sobie kilka pytań: Czy zdajemy sobie sprawę z potęgi dramy? Skutków - także negatywnych - jakie może wywołać? Gdy ja odnajdywałem w sobie negatywne uczucia wobec, skądinąd, bardzo sympatycznej osoby i musiałem podjąć naprawdę spory wysiłek, by do tych uczuć się zdystansować, to co dzieje się wśród dzieci z natury trudniej kontrolujących swoje uczucia? Jak w klasie (i poza nią) odbierany będzie Herod z jasełek. Judasz z inscenizacji drogi krzyżowej czy oskarżyciel z katechezy przeprowadzonej jako proces Jezusa?

Kolejny przykład z życia wzięty - realizacja dramy przez osoby, które słyszały że gdzieś dzwonią, ale nie wiedziały dokładnie, w którym kościele. Chodzi o praktykę tzw. "Dobrego Pasterza". W patologicznej (i niestety stosowanej wersji) wygląda to tak: Koniecznie wieczorem należy uczestników (optymalna liczba 30-40 osób) zgromadzić w pomieszczeniu, gdzie można swobodnie usiąść na podłodze. W części sali znajduje się oddzielone od wszystkich "niebo", gdzie animator muzyczny wraz z grupą innych animatorów śpiewa pieśni uwielbienia. Pozostali siedzą w różnych miejscach sali i proszeni są do refleksji nad swoim życiem - najczęściej jego ciemną stroną. Dobry Pasterz (najczęściej jest to ksiądz), ubrany w albę, spaceruje między siedzącymi i wybiera niektórych do nieba. Umiejętnie należy podsycić ogromne napięcie jakie panuje między radosnym, głośnym niebem, gdzie się śpiewa, wylewnie wita z przybywającymi, a ziemią, gdzie panuje samotność i grobowa cisza. Pasterz może to zbliżać się, to oddalać, zatrzymywać się (dając nadzieję) i iść dalej, po czym wracać. Gdy w niebie znajdzie się już połowa uczestników, dramę przerywa się i... to koniec. Nie ma żadnego podsumowania, omówienia, wyjścia z roli (bo były to role, a nie rzeczywistość). Zostawia się uczestników z nagromadzonymi najróżniejszymi emocjami, nie dając im żadnego ich ujścia.

Mając na myśli patologiczną wersję, chodziło mi nie o sam przebieg dramy (choć z pewnymi rzeczami należałoby dyskutować), ale o ów brak zakończenia. Nie wystarczy bowiem błyskotliwy pomysł, który będzie długo pamiętany (naprawdę długo popamiętali tę dramę ci, którzy nie zostali wzięci do "nieba"), ale trzeba zawsze pytać: "Co mam z tym teraz dalej robić?"

Chodzi więc o wypełnienie postulatu wszelkich metod aktywizujących (a do nich należy drama), że aktywizujemy nie dla samej aktywizacji, poruszenia, wręcz psychicznego wstrząsu, ale mamy w tym jakiś dalszy cel. Metoda jest jedynie środkiem, narzędziem do zrozumienia i przeżycia pewnej prawdy - to jest nasz prawdziwy cel. To jednak nie wszystko. Mogą zaistnieć sytuacje, w których - mając nawet jasno zarysowany cel - nie można skorzystać z pewnych metod ze względów etycznych. Cel bowiem - choćby najbardziej wzniosły - nie uświęca środków. Należy się zatem liczyć z dobrem człowieka, jego psychiką, wytrzymałością, unikać wszelkiej manipulacji - niech podejmowanie decyzji będzie oparte na rozumie, woli i uczuciach, a nie tylko na tych ostatnich.

Mała dygresja ilustrująca problem. Pewien ksiądz wspominał nabożeństwo, które odbywało się w następującej scenerii: koniec rekolekcji, górski kościół, wieczór, awaria światła i szalejąca burza. Te dwa ostatnie elementy nie były planowane. Wytworzyło to taką atmosferę, że ksiądz mógł wtedy żądać od uczestników wszystkiego - na wszystko by się zgodzili, wszystko by obiecali i wszystko nawet poprzysięgliby. Twierdzę tak, gdyż ja sam byłem wtedy jednym z uczestników. Dobrze, że był to mądry ksiądz, który nie wykorzystał nadarzającej się okazji.

VI. ZAKOŃCZENIE

Nie było zamiarem autora, by końcowe uwagi o niebezpieczeństwach dramy wykorzystać w celu zniechęcenia kogokolwiek do jej stosowania. Uczmy się dramy i profesjonalnie ją stosujmy. Wykorzystanie dramy to wielka szansa katechezy. Nie należy jej marnować. Powyższy tekst może kogoś zachęci do sięgnięcia po te metody. Wykorzystanie ich na katechezie będzie jeszcze w dalszym ciągu pionierskie, niewiele jest gotowych materiałów do wykorzystania. Można podpatrywać, jak to robią nauczyciele innych przedmiotów, myśleć, jak to można zastosować na własnym poletku. Jednak najważniejsza i niezastąpiona - jak wszędzie - będzie własna pomysłowość, odwaga i umiejętność improwizacji (przygotowanej). A zdobytym doświadczeniem dzielmy się z innymi.




Przypisy

[1] Tekst opracowania został wydrukowany w: Z. Barciński, Z. P. Maciejewski, N. Nizio, J. Wójcik (red.), Metody aktywizujące w katechezie. Część III, Lublin 2000. W wersji obecnej dokonano kilku drobnych poprawek i uzupełnień (m.in. dodano pozycje bibliograficzne w przypisie 2.)

[2] Chcącym teoretycznie zgłębić metody dramowe można zaproponować sięgnięcie po następującą literaturę: B. Way, Drama w wychowaniu dzieci i młodzieży. Warszawa 1995; M. Świeca, Drama w edukacji, Kielce 1996; H. Machulska, A. Pruszkowska, J. Tatarowicz, Drama w szkole podstawowej, Warszawa 1997; L. Rybotycka, Gry dramatyczne. Warszawa 1976; A. Dziedzic, J. Pichalska, E. Świderska, Drama na lekcjach języka polskiego w szkole średniej. Warszawa 1995; K. Pankowska, Drama - zabawa i myślenie. Warszawa 1990; A Dziedzic, Drama a wychowanie, Warszawa 1999; L. Maksymowicz, M. Gliniecki, Spotkania z dramą. Zabawy, ćwiczenia, gry dramowe dla każdego, Słupsk 2000.
Należy ponadto wspomnieć o ukazującym się od 1992 kwartalniku "Drama", w każdym numerze znaleźć można artykuł teoretyczny i szereg materiałów praktycznych (najczęściej konspekty do języka polskiego).
Dramę na gruncie katechezy omawiają pozycje: J. Szpet, D. Jackowiak, Niezwykła przygoda. Teatr i drama w katechezie, Poznań 1998; M. Kajzer, Drama w katechezie. Przykłady rozwiązań wybranych lekcji klas V-Vlll, Leszno 1998; Z. Barciński, J. Wójcik (red.), Metody aktywizujące w katechezie. Część I, Lublin 1998; Z. Barciński, Z. P. Maciejewski, N. Nizio, J. Wójcik (red.), Metody aktywizujące w katechezie. Część II, Lublin 1999.

[3] Way, Drama..., s. 9. Warto zauważyć, że to podstawowe źródło poznania dramy, wydane w Anglii w latach sześćdziesiątych, doczekało się polskiego przekładu dopiero w 1990 roku, świadczy to o "wiekowych" zapóźnieniach w rozwoju dramy w Polsce.

[4] Kajzer, Drama... s. 9-74.

[5] Barciński, Wójcik, Metody aktywizujące..., s. 77-100; Barciński, Maciejewski, Nizio, Wójcik, Metody aktywizujące... Część II, s. 38-39.

[6] Nie dla wszystkich badanie przebiegu zmienności funkcji, metabolizm jednokomórkowców czy poznawanie Egiptu faraonów będzie żywotnie ważne. Katecheza, przez najbardziej egzystencjalne pytania: "kim jestem?", "skąd się wziąłem?", "dokąd (do Kogo) zmierzam?", staje w szczególnie uprzywilejowanej pozycji. Nie wolno tej szansy zaprzepaścić.

[7] Machulska, Pruszkowska, Tatarowicz, Drama..., s. 9.

[8] Tamże, s. 37; teoretycy dramy posługują się terminem "wielkie kłamstwo", wydaje się jednak, że nie jest to najszczęśliwszy zwrot.

[9] H. Machulska, Środki teatralne w procesie nauczania i wychowania (3), "Drama" 3(1992), s. 6-8. Dalsza część przypisu streszcza poglądy autorki. Drama jest często mylona z psychodramą. Utożsamia się te pojęcia, używa zamiennie. Tymczasem między dramą a psychodramą, mimo rzeczywistych podobieństw, występują bardzo poważne różnice. Psychodramą jest metodą psychologiczną. Jest to rodzaj bolesnej i trudnej terapii. Prowadzi ją specjalista psychoterapeuta, w zamkniętym gronie, z osobami potrzebującymi pomocy psychologicznej. Pomoc dotyczy zaburzeń emocjonalnych i interpersonalnych. Problemy, które próbuje rozwiązać się przez dramę, są osobistymi, bolesnymi problemami pacjentów, z którymi sami nie mogą sobie poradzić. Przez psychodramę wchodzi się w sytuacje konfliktowe, normalnie przeżywane w codziennym życiu, by spojrzeć na nie z różnych stron (zmiana ról), pobudzić empatię, poznać motywy postępowania. Psycholog prowadzący psychodramę, ma szansę rozpoznania przyczyn zaburzeń i udzielić stosownej pomocy. Natomiast drama jest metodą pedagogiczną. Służy nauce szkolnych przedmiotów i wychowaniu. Konflikty w dramie nie mają charakteru osobistego, a typiczny. Są zaczerpnięte z literatury bądź z szeroko rozumianego doświadczenia życiowego. Umiejętności nabywane przez dramę, zabezpieczają przed popełnianiem błędów, są swoistym życiowym treningiem i profilaktyką. Drama, w przeciwieństwie do psychodramy, może być przyjemnością i rozrywką.

[10] Machulska, Pruszkowska, Tatarowicz, Drama..., s. 23-28.

[11] K. Milczarek-Pankowska, Współczesny teatr poszukujący. Warszawa 1986, s. 33-34.

[12] M. Majewski, Antropologiczna koncepcja katechezy, Kraków 1995; A. Długosz, Jak przygotować i oceniać katechezę, Częstochowa 1997, s. 14-25.

[13] Por. Hi 7,1a; Jr 1,10.

[14] Milczarek-Pankowska, Współczesny teatr..., s. 34.



© 2001 - ks. Zbigniew Paweł Maciejewski



[dawid]